W Teatrze na Woli, w sztuce „Grace i Gloria” gra tę pierwszą - silną i pogodzoną z losem kobietę, której życie nie rozpieszczało. Mimo to Grace zachowała pogodę ducha. Nie załamuje się nawet w obliczu śmiertelnej choroby.
[break]
Stanisława Celińska jako swe aktualne motto przyjmuje filozofię wyrażaną przez Grace: „Niezależnie od tego, ile jeszcze będę żyła, chcę mieć codziennie wiele do zrobienia”. Stąd wziął się pomysł nagrania wspólnie z pianistą Bartłomiejem Wąsikiem i zespołem The Royal String Quartet płyty „Nowa Warszawa”, na której śpiewa przeboje - m.in. Czesława Niemena, Stanisława Sojki i T.Love - w szokujących aranżacjach. W okresie nagrywania płyty zaprzyjaźniła się z Muńkiem Staszczykiem, który zaprosił ją na urodziny do klubu Stodoła i bił pokłony przed jej interpretacją piosenki „Warszawa”. A Kasia Nosowska popłakała się na wieść, że razem ze „Stasią” zaśpiewają na koncercie piosenkę Kasi.
Bogu dzięki
Drugim ważnym źródłem wyśmienitego samopoczucia Stanisławy Celińskiej jest wiara. Na spotkaniu z bydgoszczanami w ramach cyklu „Artyści w Bohemie” opowiedziała o wpływie Boga na jej wyjście z alkoholowego nałogu. Chciała mu się za to odwdzięczyć, gdy podczas przygotowań do inscenizacji „Księgi Hioba” dostała zadanie... nagrania boskiego głosu, który dochodzi zza sceny. - Długo biłam się z myślami, jak Bóg ma zabrzmieć - wspomina aktorka. - Wreszcie zdecydowałam, że ma mieć głos matczyny, głos pełen miłości.
Celińska nie wini Boga za zło na tym świecie: - Gdy staje się coś złego, myślę: „A może mogło stać się coś gorszego i Pan Bóg do tego nie dopuścił?”.
Nie ucieka przed ryzykiem i kontrowersyjnymi kreacjami. Najbardziej znana z takich ról to tancerka z peep-show w wyreżyserowanej przez ulubionego reżysera Stanisławy Celińskiej, Krzysztofa Warlikowskiego, inscenizacji „Oczyszczonych”. Jej bohaterka zakochuje się w zbrodniarzu, po czym wspólnie przeżywają oczyszczenie dzięki miłości. Sztuka weszła na afisz w 2001 roku. Celińska wystąpiła w niej, będąc po pięćdziesiątce.
- Trzy razy chciałam uciec od tej roli, ale wracałam - przyznała podczas spotkania w hotelu „Bohema”. Gdy się ostatecznie zdecydowała, w sklepie erotycznym kupiła zestaw stosownej bielizny i postanowiła przetestować wrażenie na synu, Mikołaju, który miał wtedy 26 lat. Zadziałała z zaskoczenia. W domu wbiła się w „kostium” i stanęła przed synem. - No nie, jak z telefonu 0-700 - pochwalił. W tym samym roku nie przestraszyła się też roli w filmowej komedii Juliusza Machulskiego „Pieniądze to nie wszystko”. Gra tam panią Alę, budzącą sympatię, ale grubą jak piec i wystrojoną w kufajkę mieszkankę wsi, w której zlikwidowano PGR. „Wejście w nią”, co dla Stanisławy Celińskiej oznacza odszukanie klucza do postaci, nie było proste. Aktorka znalazła ten klucz w scenie, w której bohaterka ratuje z pożaru ulubioną krowę Miłą.
- Tak bardzo weszłam w panią Alę, że podczas kręcenia sceny pożaru omal sama nie spłonęłam - opowiada.
Na miłość nigdy za późno
Młodzi kinomani tego nie pamiętają, lecz gdy 23-letnia Stanisława Celińska pierwszy raz pojawiła się na ekranie, w „Krajobrazie po bitwie” Andrzeja Wajdy, wszyscy rozpływali się nad jej urodą. Tylko ona sama długo nie była tego świadoma. - Zawsze miałam kompleksy z powodu wyglądu - przyznała na spotkaniu w Bydgoszczy. - Wstydziłam się piegów. Szokiem był dla mnie stos listów od oczarowanych mężczyzn, które nadeszły po premierze.
Dziś doskonale zdaje sobie sprawę ze swych możliwości i ograniczeń. Na planie „Panny Nikt” odmówiła jazdy na rowerze. Nie boi się natomiast... uczyć salsy w języku hiszpańskim. Robi to regularnie, podczas spektakli „Opowieści afrykańskich” - jak zwykle przekonana przez Krzysztofa Warlikowskiego. Dziś natomiast jest przede wszystkim idolką kobiet w zbliżonym do niej wieku. Po niedzielnej rozmowie i minirecitalu aktorka podpisywała w „Bohemie” swe płyty i książki. Zgłaszające się po autograf panie wzruszająco tuliły się i obcałowywały panią Stasię, dziękując za to, że daje nadzieję, pokazuje, iż na szczęście i piękną miłość nigdy nie jest za późno.