Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spowiedź gwiazdy, która za szybko wzeszła

Redakcja
Kto żył futbolem w drugiej połowie lat 80., na pewno pamięta „Dziekana”. Dariusz Dziekanowski pojawił się w polskiej reprezentacji, gdy już kończyła się jej złota era.

Zabłysnął podczas eliminacji do mistrzostw świata w Meksyku (1986 r.), po czym wraz z cała reprezentacją zaliczył występ na mundialu wtedy nazywany klapą, choć dziś wyjście z grupy z Anglią i Portugalią byłoby uznane za sukces. Tak więc na sukcesy reprezentacyjne „Dziekan” trochę się spóźnił, za to na ogromne pieniądze w zagranicznych ligach urodził się za wcześnie. Szkocki Celtic i zwłaszcza angielski Bristol City - to nie były kluby na miarę jego talentu.
Poza boiskiem piłkarz budził skrajne uczucia. Częściej jednak był krytykowany. O przyczynach opowiada w autobiografii, napisanej przy pomocy Arkadiusza Nakoniecznika – zasłużonego... tłumacza literatury sensacyjnej i fantastycznej. Ile sensacji i fantastyki jest we wspomnieniach Dziekanowskiego? Na pewno rozczarują się ci, którzy liczyli na pikantne opowieści o miłosnych podbojach człowieka, którego kiedyś przedstawiano w mediach jako playboya. Poza matką, kobieta w tej książce pojawia się tylko raz, i to w okresie, gdy „Dziekan” już jako trener awansował na prawą rękę holenderskiego coacha kadry narodowej – Leo Beenhakkera. Przyjaciółka okazała się femme fatale - odciągnęła swą ofiarę od pracy i wprowadziła w złe towarzystwo.
Znacznie bardziej otwarty jest autor, gdy opisuje swe relacje, także pozaboiskowe, z kolegami z drużyny i trenerami. Nie da się ukryć, że nie był on w zespole duszą towarzystwa. Także kibice nie wszędzie bili mu brawo. W książce szeroko tłumaczy przyczyny tego stanu rzeczy. Pytanie: czy szczerze? Powodem jego kłopotów miała być właśnie szczerość i bezkompromisowość. Zbyt szczery wywiad prasowy zepsuł mu stosunki z kolegami i kibicami Widzewa – pierwszej wybitnej drużyny, w której się znalazł. Przed niechęcią łodzian uciekł do rodzinnej Warszawy – do ukochanej Legii. I tam jednak popadł w konflikt – w tym wypadku głównie z szefostwem klubu. Naprawdę dobrze poczuł się dopiero na Wyspach, mimo to nie wybił na gwiazdę pierwszej wielkości. „Dziekan” wini za to głównie czasy, w jakich przyszło mu kopać piłkę w Polsce. Układy, pijaństwo i lenistwo bardziej szkodziły naszemu futbolowi niż żelazna kurtyna.cp
Dariusz Dziekanowski, Dziekan, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!