Spacerek z butlą na plecach

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/napierkowska_renata.jpg" >Zaznaczam, że nie jestem nawiedzonym ekologiem i nie przywiązuję się do drzew, by zapobiec ich wycięciu. Pewne jednak rzeczy, jeśli chodzi o przyrodę mnie denerwują. Przechodziłam wczoraj koło placu zabaw „Miś” na Rąbinie, gdzie dwa lata temu posadzono kilkadziesiąt młodych drzewek. Rok później wszystkie - co do jednego - uschły. Ktoś „mądry” wymyślił więc, żeby posadzić w tym miejscu nowe, ale tym razem większe. I jak pomyślał, tak zrobił. Ale też zapomniał, że trzeba je jeszcze podlewać. W efekcie już kilka z nich znowu paraduje przed bawiącymi się w pobliżu dziećmi... gołymi kikutami. Takie przykłady podają też niektórzy nasi Czytelnicy, bo chętnych do sadzenia nie brakuje, ale z tymi, co mają podlewać to już jest spory deficyt. Rozumiem też protesty mieszkańców przeciwko wycinaniu drzew. Pamiętam, jak na osiedlu Nowe jedna z naszych Czytelniczek domagała się wyrąbania w pień wszystkich topoli, bo jej wpadała w okresie kwitnienia, jak to nazywała „wata” do mieszkania, jak otworzyła okna i musiała potem sprzątać. Jestem przeciwna bezsensownemu wycinaniu drzew z kilku powodów, jeśli wszystkie wyrąbiemy, to w końcu powstanie betonowa pustynia, a po drugie tlenu zostanie w powietrzu tyle, że będziemy wychodzić na spacery z butlą tlenową na plecach.

<!** reklama>Najbardziej jednak bezsensowne żądania mają piraci drogowi, którzy po to, by adrenalina mogła przez moment grać im w żyłach i jednocześnie mogli czuć się bezpiecznie, domagają się wycięcia wszystkich drzew przy drogach. Idąc tym torem myślenia, to należałoby wyburzyć też wszystkie domy, bo łatwiej celnie trafić w kamienicę niż w pojedyncze drzewo. Niektórych może takie zderzenie by otrzeźwiło i zdjęliby nogę z gazu. Czasami jednak wycinki są konieczne. Tak jak w przypadku budowy dróg. Trudno bowiem zgodzić się z wydawaniem milionów na modernizację, po to, by szosa przypominała i tak wąską ścieżkę.