https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sokoły pokochały Sokołowskich

Katarzyna Kaczór
Parka sokołów pustułek oblatująca fordońskie osiedle Przylesie przycupnęła na chwilę na balkonie państwa... nomen omen Sokołowskich. Chwila zmieniła się w dłuższą znajomość.

Parka sokołów pustułek oblatująca fordońskie osiedle Przylesie przycupnęła na chwilę na balkonie państwa... nomen omen Sokołowskich. Chwila zmieniła się w dłuższą znajomość.

<!** Image 2 align=right alt="Image 9338" >Mieszkańcy nawiedzonego lokalu każdy krok dzikich lokatorów uwieczniali na zdjęciach. Przez szparę w drzwiach, żeby nie spłoszyć...

- Co im się spodobało w naszym domu? - zastanawia się Elżbieta Sokołowska z ul. Łochowskiego. - One już wcześniej obserwowały blok. Siedziały sobie na wieżowcu vis-ŕ-vis. Sokoły nie są nadzwyczajnym zjawiskiem na tym osiedlu, ale żeby okupować balkony...

Balkon, jak skalna półka

Dochodzenie prowadzone w Internecie wykazało, że ptaki te nie budują gniazd, najczęściej znoszą jajka na ziemi, wśród kamieni, a ich ulubiona wysokość to około 30 metrów.

- My właśnie mieszkamy na IX piętrze, czyli będzie w sumie 30 metrów - wyjaśnia bydgoszczanka. - Zapraszam na balkon. Wyjaśnię mój mały podstęp, bo muszę się przyznać - trochę je zrobiłam na perłowo - żartuje kobieta. - Tak mnie zaintrygowały ich podchody, że dołożyłam kilka kamieni do donicy - wskazuje Elżbieta Sokołowska. - Wcześniej sadziłam w niej rośliny, a kamienie pełniły funkcję ozdobną, aż nagle znalazła się para chętna do zakładania tu rodzinki. Może to miejsce skojarzyły ze skałami?

Po wydawanych sokolich okrzykach można było wyczuć, że coś się święci. Podobno zakochane drapieżniki wydają przyjemne dla ucha dźwięki.

Samiczka, mniejsza i nieco inaczej ubarwiona usiadła pewnego dnia na donicy i pojawiło się pierwsze jajeczko.

Kot wyraźnie zagrożony

- Pomarańczowe, w kropeczki, nie większe od małej łyżeczki - opisują państwo Sokołowscy. - Wyczytaliśmy, że one mogą mieć najwyżej 2 - 3 młode, a tu drugie jajko, trzecie, czwarte...wreszcie szóste. Byliśmy coraz bardziej zaciekawieni, co z tego wszystkiego wyjdzie.

Ptasią parę obserwował jeszcze jeden mieszkaniec tego domu. Trzynastoletni kocur Vegi. Na szczęście pomiędzy ptakami a nim była jeszcze szyba. Kot przechadzał się w pobliżu okien i bardzo denerwował czekającą na wyklucie się dzieci sokolicę.

- Samica rzuciła się kiedyś na okno. Wyraźnie go prowokowała. W końcu postanowiliśmy zakleić część szyby papierem. Dla świętego spokoju.

Donica pełna myszy

Trzydzieści dni trwało wysiadywanie, trzydzieści dni młode dorastały, w trzy dni nauczyły się latać i w końcu odeszły.

<!** Image 3 align=left alt="Image 9339" > - Zanim jednak się z nami pożegnały na dobre zdemolowały balkon. Zabrudziły donicę, rowery, skrzynki, posadzkę, barierkę. Nie sprzątaliśmy przez dwa miesiące, nie chcieliśmy im przeszkadzać. Gdy w końcu zabrałam się za porządki: ze szpachelkiem i szczotkami, musiałam założyć maseczkę - tak się kurzyło. Największe emocje wzbudziły nieco bardziej wyrośnięte maluchy. Na początku szare kuleczki wielkości kciuka spały albo piszczały na widok rodzica.

- Ostatecznie wykluło się pięć - mówi Włodzimierz Sokołowski. - Szóste jajeczko poruszyło się jako ostatnie, piskle było słabe. Podejrzewam, że zostało zjedzone. - Widziałam, jak rodzinka zjadała skorupki - dodaje Elżbieta Sokołowska.

Rodzice wylatywali na łowy na zmianę. Donica stale była pełna martwych myszy, szczurów, jaszczurek-zwinek. Totalna krwawa masakra.

- Budziły się na jedzenie. Samica rozdzielała sprawiedliwie. Gdy na kawałku mięsa była skóra albo włosy, nie dawała tego dzieciom, sama zjadała. Taka była troskliwa.

Oswoić się nie dały

Państwo Sokołowscy także podrzucali jedzonko do donicy. Najczęściej drób. Zdarzyło się, że mięso nadziewali na patyczki do szaszłyków i podsuwali pod dziób pustułkom. - Z czasem coraz szerzej otwieraliśmy drzwi balkonowe i oglądaliśmy małe sokoły, ale tylko wtedy, gdy rodziców nie było w pobliżu. Gdy małe podrosły syczały na nas, a potem „krzyczały”. Nie dawały się dotknąć. Raz jednego dotknęłam w brzuszek, ale znów podstępem. Kazałam córce machać ręką, piskle spojrzało na jej rękę, a ja naszego malucha pogłaskałam. Tak na mnie spojrzał jakby mówił: Jak mogłaś tak bezczelnie mnie oszukać! Zresztą krótko po wykluciu sokoły przybrały swoją charakterystyczną dumną pozę, nieprzyjaźnie łypały, prężyły się. To przecież dzikie ptaki.

Pewnie jeszcze wrócą

Czwartego lipca skrzydlatych gości już u państwa Sokołowskich nie było. Wcześniej padały „na dzioby” ze zmęczenia po trzydniowych lekcjach latania. Młode odleciały, ale to jeszcze nie koniec znajomości.

- Rano zazwyczaj słyszymy jak krzyczą, przesiadują na dachu naszego bloku. Latają dookoła. Niewykluczone, że kiedyś tu powrócą. Samica przyczepiła się kiedyś do ściany. Obserwowała. Mamy to na zdjęciu. Przyznaję, że mieliśmy do nich bardzo emocjonalny stosunek. I to nie tylko dlatego, że nazywamy się Sokołowscy, chociaż coś w tym jest...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski