https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na balkonie w bloku uwiły gniazdo... sokoły

Katarzyna Kaczór
Czy dwa sokoły pustułki wiedziały, że wybrały sobie mieszkanie państwa nomen omen Sokołowskich? Trudno to rozstrzygnąć.

Czy dwa sokoły pustułki wiedziały, że wybrały sobie mieszkanie państwa nomen omen Sokołowskich? Trudno to rozstrzygnąć.

<!** Image 2 align=left alt="Image 8888" >Przez dwa miesiące obserwowali i dokumentowali wysiadywanie jajek i dorastanie dzikich ptaków.

Na osiedlu Przylesie widok sokołów to nie nowość, ale nie zdarzyło się nigdy, by któraś z oblatujących okolice parek zechciała zagnieździć się wśród donic, rowerów, suszerek i linek do prania. W pobliżu ludzi.

- Byliśmy w szoku - wyznaje pan Włodzimierz Sokołowski. - Na początku czyhaliśmy z żoną Elżbietą i z... kotem za firanką. Dużo wcześniej już coś się szykowało. Mieszkamy na dziewiątym piętrze w wieżowcu przy ul. Łochowskiego. Vis-a-vis nas, na dachu siadywały sobie sokoły i obserwowały. Wreszcie wylądowały na barierce, potem dreptały po posadzce. I pewnego pięknego dnia... samica wskoczyła na donicę z ziemią, w której żona zamierzała posadzić iglaka. I tak zostaliśmy odcięci od balkonu na dwa miesiące. Wkrótce w donicy spoczęło sześć pięknych, pomarańczowo nakrapianych jajek. - Jest pierwsze! - stwierdziliśmy pewnego dnia - Jest już sześć! Leżały w donicy w wianuszku wokół dużego kamienia. Z tego powodu trudno było wszystkie jajka ogrzać, samica dwoiła się i troiła, żeby wszystkie sobą zakryć. Wyglądało to zabawnie.

Pan Włodzimierz postanowił fotografować życie „rodzinnych” sokołów. Najpierw z odległości kilkudziesięciu centymetrów, potem z kilkunastu...

- Z sześciu jajek wykluło się pięć pisklaków. Jeden był mizerny, nie wiem, czy go czasem krewni nie zjedli. Ja wszystko dokumentowałem cyfrówką. Najciekawsze są zbliżenia karmienia przez rodziców. Sami także nadziewaliśmy mięso na kije i podtykaliśmy je pisklętom. Zresztą starzy dawali radę. Raz po raz na balkonie lądowały myszy, jaszczurki, co dziwne - bez głów.

Po miesiącu maluchy wydostały się z donicy-gniazda, człapały po balkonie, wskakiwały na barierkę.

- Nie widzieliśmy, jak ćwiczyły latanie, ale to było oczywiste, gdy któryś wracał i leżał płasko na brzuchu ze zmęczenia. Mówiono nam, że tak udana rodzina sokołów to ewenement. Rzadko się zdarza, aby młode ptaki były tak silne i żywotne. Wszystko pięknie, ale gdy odleciały odetchnęliśmy z ulgą. Wreszcie mamy nasz balkon z powrotem. Słyszałem, że młode pustułki nie wracają do starych gniazd. I te stare też chyba nas opuściły już na zawsze.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski