Kilkanaście godzin po tragedii tylko dziura w ogrodzeniu i głębokie koleiny, przez kilkadziesiąt metrów ciągnące się od zatoki przystankowej do ogrodzenia, świadczyły o tym, co się tam stało. Dziurę w murze przykrywała niebieska plandeka.
W tej okolicy zazwyczaj pisze się o drodze nr 10 jak osławionej „drodze śmierci”. Jednak nie tylko tam czai się kostucha. „25” pomiędzy Brzozą i Chmielnikami jest prosta jak drut, ma dobrą nawierzchnię i pobocze. Aż się prosi o mocniejsze naciśnięcie na gaz.
Tymczasem na prostej drodze trudno ocenić rzeczywistą odległość pomiędzy autami jadącymi z naprzeciwka. A że prawie wszyscy jeżdżą tam ostro, ryzyko się zwiększa. Podobnie było w tej okolicy na DW 254 (Brzoza-Mogilno) pomiędzy Kobylarnią i Antoniewem: długa prosta przez las, tylko na znacznie gorszej drodze. Piszę „było”, bo „254” na tym odcinku przechodzi właśnie gruntowny remont, w ramach którego przebudowano ostry i źle wyprofilowany zakręt, na którym wozy często wypadały z jezdni.
Reszta zależeć będzie już wyłącznie od kierowców...
