Na Piaskach zmorą stają się śmieci. Worki z odpadami nawet z innych dzielnic trafiają nad Brdę. Strażnicy w poszukiwaniu ich właścicieli coraz częściej do nich... zaglądają.
<!** Image 2 align=right alt="Image 91332" sub="Stare meble, muszle klozetowe zniknęły ostatnio z ulicy Piaski. Jednak
w urokliwych wąwozach nadal zalegają worki z odpadami, butelki, kartony... / Fot. Tadeusz Pawłowski
">Mieszkańcy dzielnicy jednorodzinnych domów są zaniepokojeni dzikimi wysypiskami przy nabrzeżu Brdy. - To już prawdziwa plaga - mówi pan Marek. - Wątpię, by śmieciły osoby, które tu mieszkają. Nikt nie chce przecież przechodzić przez ulicę „ozdobioną” kanapami i muszlami klozetowymi. Na szczęście, ostatnio zrobiono tutaj porządki - mówi bydgoszczanin.
- Ulica Piaski i las przy pętli autobusowej to newralgiczne miejsca - mówi przewodnicząca Rady Osiedla Piaski, Maria Smentek, mieszkająca tuż przy dolinie Brdy. - Przydałyby się tam częstsze patrole policji i straży miejskiej. Podejrzewam, że udałoby się złapać kolejnych bałaganiarzy. Kiedyś udało się jednego wytropić po starych dokumentach, które wyrzucił razem z innymi odpadami. Na nasze osiedle pofatygował się aż ze Szwederowa. Tymczasem, przez zaśmieconą okolicę mamy też kolejny problem. Z dworca przyjeżdżają do nas bezdomni, którzy przetrząsają dzikie wysypiska i śpią na porzuconych kanapach. Alkohol mają pod ręką, ponieważ przy pętli jest całodobowy sklep. Noclegownią i sanitariatem staje się dla nich wiata autobusowa - dodaje przewodnicząca.
<!** reklama>Wielu mieszkańców chciałoby surowszych kar dla osób zanieczyszczających tereny leśne. - Prezydent wypowiedział wojnę właścicielom psów, którzy po nich nie sprzątają. To dobry pomysł, by karać ich mandatami wycenionymi na pół tysiąca. Ale dlaczego podrzucanie worków śmieci wciąż mieści się w widełkach 50-500 złotych? - pytają.
Strażnicy przekonują jednak, że w drastycznych przypadkach mogą kierować sprawy do sądu.- Na razie wykroczenia dotyczące podrzucania odpadów są rozpatrywane przez strażników w sposób indywidualny - mówi kierownik referatu kontroli bydgoskiej straży miejskiej, Jarosław Wolski. - Sankcja uzależniona jest od charakteru i skali czynu. Nie wyklucza to jednak wysokich mandatów. Bywały sytuacje, że sprawy kierowaliśmy bezpośrednio do sądu. Grzywna w wysokości 500 złotych w przypadku ciężarówki śmieci byłaby nieadekwatna do popełnionego wykroczenia, a sąd może wymierzyć 10-krotnie wyższą karę. Z takim przypadkiem spotkaliśmy się w Łęgnowie - dodaje strażnik.