Pielęgniarki, które z Torunia pojechały w piątek protestować do Warszawy, już wróciły. Zastąpiły je kolejne. Tak będzie być może do połowy sierpnia. W Bydgoszczy pracują normalnie.
Do protestującch w Warszawie koleżanek pojechały w piątek cztery pielęgniarki z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w toruńskim szpitalu na Bielanach.
W poniedziałek zastąpiły je kolejne osoby, między innymi Bogumiła Bałuta, przewodnicząca Izby Pielęgniarek i Położnych w Toruniu. Towarzyszą jej dwie osoby ze szpitala na Bielanach i jedna z zakaźnego. Po nich pojadą następne, w tym z „Solidarnośći”, bo oba związki na Bielanach współpracują ze sobą.
<!** reklama left>- W naszym szpitalu na razie rozdźwięku między związkami nie widać - podkreśla Ewa Jędzura, przewodnicząca OZZPiP w szpitalu na Bielanach, która była w Warszawie na proteście.
Jak dodaje Ewa Jedzura, musiała wracać do Torunia m.in. na rozmowy między związkami zawodowymi a dyrekcją szpitala w obecności mediatora.
Podpisano protokół rozbieżności. Brak porozumienia oznacza dalsze kroki w kierunku czynnego strajku. Na 27-28 czerwca wyznaczono referendum, w którym pracownicy szpitala mają odpowiedzieć na pytanie: Czy jesteś za strajkiem?
Od początku protestu w Warszawie jest Halina Pelplińska, szefowa zarządu regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Poniedziałkowe spotkanie premiera Jarosława Kaczyńskiego z przywódcami „Solidarności” komentuje jednoznacznie - jako akcję łamistrajków.
- „Solidarność” biorąc udział w tym spotkaniu złamała porozumienie podpisane przez wszystkie związki zawodowe, zgodnie z którym bez pielęgniarek nie będzie rozmów z rządem - podkreśla Halina Pelplińska. - Wmawianie nam, że nasz protest ma charakter polityczny, to jakieś nieporozumienie. Uważam, że najgorszą rzeczą są związki zawodowe upolitycznione, związane z grupa rządzącą. A taką jest „Solidarność”. Ich członkowie muszą teraz wybrać - partia albo związek.
Premier zaprosił protestujących na rozmowy do Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”, a nie jak chciał zarząd OZZPiP, do sali w Kancelarii Premiera okupowanej przez cztery pielęgniarki.
- Nasze koleżanki nie łamią prawa, dlatego nie zamierzamy odpuścić. Namiotów na Alejach Ujazdowskich jest coraz więcej. Maszerujemy, chodzimy na odprawy, rozmawiamy. Atmosfera w miasteczku namiotowym jest wspaniała - podkreśla Halina Pelplińska. - Przyjeżdża coraz więcej osób, by nas wesprzeć. Protest potrwa do połowy sierpnia, a jak będzie trzeba, nawet do jesieni. Zmieniamy się. Zawsze jest przynajmniej po pięć osób z regionu.
Bydgoskie jednostki służby zdrowia pracują normalnie.
- Nie mam żadnych informacji o akcjach - oświadcza Dariusz Ratajczak, przewodniczący oddziału regionalnego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Pielęgniarki także nie prowadzą żadnych akcji. Skupiły się na warszawskim proteście.
- Jest nas coraz więcej. Koleżanki dojeżdżają, a my staramy się ułożyć sobie życie w Warszawie - mówi Halina Pelplińska. - Dzisiaj wydarzyły się dwie ważne rzeczy. Mogłyśmy wreszcie dostarczyć paczki naszym koleżankom, które są w gmachu Kancelarii Premiera. Była w nich żywność, odzież osobista, koce, karimaty. Po drugie, prawie wszystkie związki zawodowe, solidaryzując się z nami, nie poszły na spotkanie z premierem. Wyłamała się tylko „Solidarność”. Tak to jest, kiedy jakaś organizacja nie może się zdecydować; czy chce być związkiem zawodowym, czy partią polityczną.
Halina Pelplińska dodała, że w środę, przed Kancelarią Premiera stanie namiot z logiem kujawsko-pomorskiego oddziału Forum Związków Zawodowych.(hw)