Słowacja - Polska 5:1 (1:0, 3:1, 1:0)
Bramki: 1:0 Ruzicka - Ceresnak, Gernat (8:06), 2:0 Hudacek - Ceresnak, Gernat (24:38), 3:0 Roman - Slafkovsky, Nemec (26:11), 3:1 Dziubiński - Łyszczarczyk, Chmielewski (30:17, 5/4), 4:1 - Cehlarik - Hudacek, Jurco (32:19), 5:1 Ruzicka - Pospísil, Lantosi (48:02).
Polska: Murray - Kolusz, Ciura; Paś, Dziubiński, Chmielewski - Wajda, Kostek; Wronka, Pasiut, Zygmunt - Bryk, Górny; Urbanowicz, Komorski, Łyszczarczyk - Wanacki, Jaśkiewicz; Wałęga, Starzyński, Przygodzki.
Jak nie teraz, to kiedy? Słowacy to drużyna najwyżej notowana na świecie jeszcze bez przepustki do Tokio, ale w sierpniu szanse na pokonanie faworyta były z pewnością największe. Trener polskiej reprezentacji Słowak Robert Kalaber, podkreślał, że wielu hokeistów gospodarzy do turnieju przystąpiło prosto po wakacyjnej przerwie.
Słowacy w pierwszym meczu pokonali Austrię 2:1. Natomiast w pierwszym piątkowym meczu Białoruś pokonała Austrię 5:2. To oznaczało, że pokonanie Słowacji dawało naszym hokeistom awans na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Od 30 lat, czyli występu Biało-Czerwonych na IO w Albertville, nie byliśmy tak blisko najważniejszego turnieju hokejowego.
Z Białorusią Polacy potrafili toczyć równorzędną walkę przez długie minuty, ale Słowacy od początku zepchnęli nas zespół do głębokiej defensywy. Trudno było nam nawet opuścić własną tercję, a John Murray miał mnóstwo roboty między słupkami.
Nasz bramkarz skapitulował, a krążek wpadł do bramki po pechowym odbiciu od łyżwy Wanackiego. Polacy poprosili o challenge podejrzewając spalonego w tej akcji, ale sędziowie po analizie wideo uznali gola.
Decydująca dla losów meczu okazała się druga tercja. Na samym początku Słowacy strzelili dwa kolejne gole i potem kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie. Polacy wciąż bez zwycięstwa z tym rywalem.
W niedzielę Polacy zagrają z Austrią (13.30, TVP Sport), a Słowacja z Białorusią. Matematyczne szanse na awans wciąż są. Polacy muszą wygrać ostatni mecz i liczyć na wysokie zwycięstwo Białorusi w drugim spotkaniu.
