Białoruś - Polska 0:1 (0:0, 0:0, 0:1)
Bramka: 0:1 Filip Komorski - Alan Łyszczarczyk (54:59)
Polska: Murray - Kolusz, Ciura; Paś, Dziubiński, Chmielewski - Wajda, Kostek; Wronka, Pasiut, Zygmunt - Bryk, Górny; Urbanowicz, Komorski, Łyszczarczyk - Wanacki, Jaśkiewicz; Michalski, Starzyński, Przygodzki.
- Nie ciąży na nas presja, my nie musimy, a możemy. Będziemy walczyć i chcemy pokazać, że potrafimy grać w hokeja i awansować na igrzyska - zapowiadał Paweł Zygmunt.
Od początku przewagę mieli wyżej notowani rywale, ale Polacy dobrze się bronili i całkiem nieźle wyprowadzili szybkie kontry, kilka razy, zmuszając do interwencji bramkarza Danny'ego Taylora. Już wtedy wiedzieliśmy, że to będzie wyrównany mecz, choć z 18 poprzednich Polska wygrała tylko pięć.
Białorusini nie potrafili narzucić nam swoich warunków gry, a w 2. tercji Polacy śmielej zaatakowali i to oni byli bliżej zdobycia gola (m.in. dwie liczebne przewagi). W kilku sytuacjach brakowało spokoju pod bramką Taylora.
W 3. tercji Białorusini zaczęli przejmować inicjatywę na lodzie. John Murray uwijał się między słupkami i nie dał się zaskoczyć ani razu. I wtedy nadeszła 55. minuta, kapitalna kontra i Filip Komorski między nogami Taylora wbił krążek do siatki.
Chwilę później Grzegorz Pasiut trafił w słupek, ale potem musieliśmy przetrwać prawdziwe oblężenie, gdy na ławce kar usiadł Patryk Wajda, a w ostatniej minucie Białorusini wycofali bramkarza. To był jednak świetny mecz naszej defensywy i jeszcze lepszy Murraya, który zgarnął nagrodę dla najlepszego zawodnika polskiej drużyny.
W Bratysławie cztery drużyny walczą o jedno miejsce w turnieju olimpijskim. W piątek Polska zagra ze Słowacją (godz. 19.15), a w niedzielę z Austrią (godz. 13.30)
