https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skazany za gwałt czy cud?

Jacek Kiełpiński
Niezła fura, duża wódka, chętne dziewczyny i domek nad jeziorem. Czyli klasyka z przemocą seksualną w tle. Tak podszedł do tego sąd. Tymczasem z medycznego punktu widzenia coś tu wyraźnie nie gra.

Niezła fura, duża wódka, chętne dziewczyny i domek nad jeziorem. Czyli klasyka z przemocą seksualną w tle. Tak podszedł do tego sąd. Tymczasem z medycznego punktu widzenia coś tu wyraźnie nie gra.

<!** Image 2 align=right alt="Image 85556" sub="Bartłomiej Nudler najgorzej wspomina pierwsze dni w areszcie, gdy poszła fama, że jest gwałcicielem nieletniej. Problem miał też później w więzieniu w Fordonie. / Fot. Jacek Kiełpiński">Brutalnie zgwałcił piętnastoletnią dziewicę. Taka łatka to prawdziwy wyrok. Za taki numer w więzieniu każdy ma przekichane. Współwięźniowie tego typu „wybryków” nie tolerują i nakładają własne, bardzo surowe kary. Bartłomiej Nudler z Grudziądza (nazwisko prawdziwe) mógł się o tym przekonać na własnej skórze. Uratowały go dokumenty, które wcześniej analizował sąd. Więźniowie poczytali, pośmiali się, poklepali go po ramieniu. I uznali, że jest niewinny.

Wóz pierwsza klasa

W Grudziądzu to głośna sprawa. Bo też główny bohater nie jest tu anonimowy. Ojciec Bartłomieja, Marek, jest znanym w mieście handlarzem aut sprowadzanych z Zachodu. I to nie byle jakich. Stąd syn, o sylwetce kulturysty i wiele mówiącym pseudonimie „Beton”, zawsze rzucał się w oczy, bo poruszał się po mieście furami pierwsza klasa - najlepszymi autami czekającymi dopiero na placu na swego nowego, polskiego właściciela. Tamtego dnia, 11 kwietnia 2003 roku, woził się po mieście zielonym audi A6 kombi. Kto do kogo pierwszy puścił oko, dziś już nie rozstrzygniemy. Aneta i Monika, wówczas piętnastoletnie gimnazjalistki wystrojone na imprezę i podkreślające na lewo i prawo, że są osiemnastoletnimi licealistkami (co potem zeznały), twierdzą, że inicjatywą wykazał się „Beton”. Bartłomiej uważa, że to raczej one dawały mu wyraźne sygnały, że chętnie skorzystałyby przynajmniej z podwiezienia.

Na „ranczo”

Najpierw cała trójka pojechała na osiedle Lotnisko, gdzie mieli czekać znajomi dziewczyn. Nie było ich, więc plany uległy zmianie. Bartłomiej zaproponował wizytę na swoim „ranczo”. Kupił sok do wódki, której potężną półtoralitrową butelkę, pamiątkę z pobytu w Anglii, miał w bagażniku. Ruszył w stronę jeziora Rudnik. Po drodze dziewczyny wysiadły na chwilę zrobić siusiu. Dziś Aneta twierdzi, że chciała wtedy uciec, ale Monika miała ją powstrzymać. Co później działo się w niewielkim domku, trudno dziś dokładnie powiedzieć, gdyż relacji jest wiele, a niektóre co jakiś czas ulegają modyfikacjom. Nie ma jednak wątpliwości, że ostatecznie młody Nudler odwiózł obie dziewczyny do rodziców Moniki. Tam dziwnie zachowującą się Anetę znalazł ojciec. Był zdenerwowany tak długim jej zniknięciem. Następnego dnia rano dziewczyna powiedziała, że została zgwałcona przez młodego Nudlera.

W areszcie

<!** reklama>Mężczyznę zatrzymano w spektakularny sposób, z użyciem broni długiej, gdy rano jechał do tego samego domku nad jeziorem. Jednak wieczorem był już na wolności. Powód? Anetę zbadało kilku lekarzy, w tym biegła sądowa. Orzekli, że jest dziewicą, której narządy płciowe nie noszą najmniejszych śladów odbytego podobno stosunku. Żadnych otarć, pęknięć, spulchnień, śladu spermy - nic. Do tego, wbrew jej zapewnieniom, że została potwornie upita, okazało się, że rano była już absolutnie trzeźwa, a po tak potężnym ponoć pijaństwie, powinna mieć ślady alkoholu we krwi. Później wykluczono też udział narkotyków, jej krew nie zawierała śladów żadnych substancji tego typu.

- Policjanci nawet mnie przeprosili za formę zatrzymania - wspomina Bartłomiej Nudler, z którym rozmawiam w Zakładzie Karnym Fordon. - Wiem, co się tam działo, bo nic nie piłem. Faktycznie, siedziałem między nimi na kanapie. Takie tam gadki, pocałunki. Nalałem im po dwa drinki. Ta Aneta, moim zdaniem, udawała tylko strasznie pijaną. Chciały, to odwiozłem do domu. W życiu nie spodziewałem się, że wyniknie z tego taka afera.

Po dwóch tygodniach policja wezwała go ponownie, rzekomo chcąc oddać nadpitą butelkę wódki i uzupełnić zeznania. Trafił jednak do prokuratora, gdzie postawiono mu zarzut gwałtu i aresztowano na cztery miesiące. Co ciekawe, jego pierwsze zeznania i badania Anety gdzieś zaginęły. Gdy policja odnalazła je po kilku miesiącach w jakimś biurku i wszystko wskazywało, że Nudler wyjdzie na wolność - wybuchła bomba. Nagle Monika przypomniała sobie, że... ona też została tamtego wieczora przez „Betona” zgwałcona.

- Według mnie, szukano jakiegoś haka i prokuratorka namówiła tę dziewczynę do zeznań, gdy widziała, że wiarygodność Anety słabnie - komentuje Marek Nudler. - Ostatecznie oskarżono go o dwa gwałty. Nie wiem, jak to miałoby wyglądać - jedna czeka, gdy on gwałci drugą? Nie mam takiej wyobraźni jak prokuratura.

Ostatecznie sąd uznał zeznania Moniki za niewiarygodne, ale gwałt na Anecie - za fakt. Sąd Okręgowy w Toruniu podtrzymał Bartłomiejowi Nudlerowi wyrok półtora roku odsiadki i uznał, że biegła z zakresu ginekologii ma małe pojęcie o gwałtach, bo błona dziewicza jest rozciągliwa, a brak spermy w organizmie Anety wytłumaczył tym, że chwilę wcześniej oskarżony... odbył stosunek z Moniką.

- Przecież to bełkot! - denerwuje się Marek Nudler. - Skoro zeznania Moniki uznano za niewiarygodne, to skąd teraz jakiś stosunek z nią...

Rodzina skazanego i jego adwokaci starali się o kasację wyroku. On sam poddał się naprawdę niecodziennym badaniom. Między innymi komisyjnie zmierzono jego penisa w stanie wzwodu. Ten niezwykły przypadek ocenił prof. Włodzimierz Baranowski z Lublina, jeden z największych autorytetów w tych sprawach, biegły z zakresu ginekologii i położnictwa. Zauważył on, że skoro Aneta, jak sama zeznała, była pod wpływem alkoholu, który „powoduje znaczne osłabienie odpowiedzi na bodźce bólowe”, a podczas rzekomego gwałtu odczuwała potworny ból - wnioskować należy, że dojść musiało do uszkodzenia narządu płciowego. Czemu zresztą nie należałoby się dziwić, skoro była dziewicą, a penis „Betona” specjalista uznał za „pokaźnych rozmiarów”. Tymczasem nie ma żadnych śladów...

- Myśleliśmy, że ta jednoznaczna opinia pomoże. Jednak Sąd Najwyższy chyba nawet tego nie czytał - mówi Marek Nudler. - Uznał, że dziewczyna nie miała powodów kłamać. Jak to nie, skoro bała się zdenerwowanego ojca, który jej po nocy szukał!

Gwałciciel nieletniej

Bartłomiej Nudler najgorzej wspomina pierwsze dni w grudziądzkim areszcie, gdy poszła fama, że jest gwałcicielem nieletniej. - Wyli na mój widok. A niektórzy chcieli fortunę zbić na chronieniu mnie. Można się było przestraszyć - zapewnia. - Jednak po tygodniu przyszły z wolności informacje, że ona jest dziewicą, a mnie na rozmowę na spacerniaku wziął więzień, który miał tam największe poważanie. Powiedziałem wszystko, on to zestawił ze swoimi informacjami zza murów i się uspokoiło. Problem miałem też później w Fordonie. Jakaś sprzeczka i jeden więzień rozpuścił pogłoskę, że siedzę za czyny pedofilskie. Tym razem podpierałem się teczką dokumentów. Dałem poczytać chłopakom w celi - krótkie komentarze, sztama i spokój.

Po co miałaby kłamać

Z Moniką nie udaje nam się rozmawiać, mimo że znamy jej numer komórkowy i adres. Przez telefon zaprzecza, by była tą dziewczyną, której szukamy. Za to Aneta rozmawia chętnie. - Po co miałabym kłamać? - pyta. - Tak, współżyłam z tym facetem. Za to Monika... Do tego z nią nie doszło. Wymyśliła to sobie. To taka dziewczyna, która lubi użalać się nad sobą. Dziwna dziewczyna, nie chcę nawet o niej słyszeć, dawno się rozstałyśmy. Wolę jej nie spotykać. Kiedyś przysłała mi SMS-a, że ja też sobie wymyśliłam ten gwałt... To jakaś nienormalna istota! Teraz mam męża i dziecko. Chcę o tym zapomnieć.

PS Imiona bohaterek zostały zmienione.

Z zeznań Anety

„Ja wstałam, a on zaczął całować się ze mną i z Moniką na zmianę. Później nie wiem jak, ale mnie położył na wersalce. Usiadł okrakiem na mnie i zaczął mnie obmacywać (...)

Gdy on tak obmacywał mnie i całował, ja czułam jak opuszczają mnie siły, robiłam się bezwładna. Czułam, że on podniósł mi spódnicę. Powiedział do mnie, że mam ściągać rajstopy i majtki. Ja nie zdjęłam, nie miałam siły. Nie pamiętam, kiedy ściągnął mi rajstopy. Nie pamiętam, jak to było, ale wiem, że on był gotowy do stosunku. Czułam, jak wkłada mi członka. Mówiłam, że bardzo mnie boli, ale nie miałam siły się bronić. Powiedział w pewnym momencie, jak zszedł ze mnie: - To dobra, ubieraj się. Powiedziałam, że nie mam siły i nic więcej nie pamiętam. Wiem na pewno, że miałam opuszczone rajstopy i majtki. Miałam okres w tym czasie, ale Bartek mi nic na ten temat nie mówił. Przytomność odzyskałam dopiero przy wchodzeniu do Moniki domu. Strasznie mi się kręciło w głowie”.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski