Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siódme miejsce - na wyrost

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Zasiadłem do pisania tego odcinka „Kroniki bydgoskiej” zaraz po wyścigu na olimpijskim torze regatowym w Eton chluby bydgoskich wioseł - reprezentacyjnej ósemki, w której aż siedem dziewiątych (nie zapominajmy o sterniku) składu tworzą zawodnicy Zawiszy i Lotto Bydgostii WSG.

Zasiadłem do pisania tego odcinka „Kroniki bydgoskiej” zaraz po wyścigu na olimpijskim torze regatowym w Eton chluby bydgoskich wioseł - reprezentacyjnej ósemki, w której aż siedem dziewiątych (nie zapominajmy o sterniku) składu tworzą zawodnicy Zawiszy i Lotto Bydgostii WSG.

<!** Image 2 align=none alt="Image 194174" sub="Niemal w pełni bydgoska ósemka na igrzyskach w Londynie [Fot. archiwum]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Od początku wyszli na czoło, przez cały dystans kontrolowali rywali, zwiększając przewagę i przyspieszając na finiszu. Wygrali z przewagą 10 sekund za drugimi na mecie Ukraińcami. Do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego: by ta walka rozegrała się w finale A... Był to jednak finał B i nasi siłacze walczyli w nim jedynie o siódme miejsce.

Komentator telewizyjny bohatersko usiłował łagodzić niezbyt budujący wydźwięk występu naszych w Londynie, ale mnie jakoś nie chce wypaść z pamięci wypowiedź sympatycznego szlakowego osady, Rafała Hejmeja, sprzed igrzysk: - Każdy wynik poniżej podium w Londynie będzie naszą porażką.

<!** reklama>Nie uważam się za osobę kompetentną do analizy przyczyn porażki bydgoskich wioseł na torze w Eton. Faktem jednak jest, że w ciągu paru pierwszych dni igrzysk pożegnaliśmy się z nadziejami na medal nie tylko wspomnianej ósemki, lecz także srebrnej w Pekinie i obecnie w połowie bydgoskiej czwórki bez sternika wagi lekkiej.

Gdy wystukuję te słowa, wiem już, że o medal nie powalczy Wojciech Gutorski, czyli bydgoska połowa dwójki bez sternika - jedynej osady w naszej reprezentacji, która przygotowywała się do startu w Londynie za własne pieniądze, bo Polski Związek Towarzystw Wioślarskch uznał Gutorskiego i jego partnera, Jarosława Godka (szubinianina), za zawodników nieperspektywicznych, po czym przestał finansować ich szkolenie.

Gutorski i Godek, co prawda, Londynu nie podbili, ale przynajmniej przebili się do półfinału i w nim też tanio skóry nie sprzedali. Przy takim rozwoju wypadków honoru naszego regionu w wioślarstwie bronić będzie w piątkowych finałach jedynie kobiecy rodzynek, grudziądzanka Magdalena Fularczyk, która na co dzień pływa w Lotto Bydgostii, a na igrzyskach tworzy z bardziej znaną poznanianką, Julią Michalską, osadę dwójki podwójnej.

W wioślarskim światku mówi się, że wyniki reprezentacyjnej ósemki są odzwierciedleniem stanu wioślarstwa w kraju, który ją wystawia. Patrząc na występ Polaków z takiej perspektywy, siódme miejsce ósemki wydaje się i tak osiągnięciem na wyrost. Ilu rodaków interesuje się tą jedną z najstarszych dyscyplin sportowych poza czasem igrzysk olimpijskich?

Jeden z moich znajomych był w młodzieńczych latach dobrze zapowiadającym się juniorem, ucząc się w klasie sportowej, bodaj technikum kolejowego. Gdy go wiele lat później podpytywałem, dlaczego zerwał z wioślarstwem, machnął tylko ręką i krótko skwitował: „Wiecznie byłem przeziębiony, obolały i zmęczony, a widoków na pieniądze nie było żadnych...”.

Dziś chyba nie jest lepiej. Żaden mecenas nie wyłoży dużych pieniędzy na sport, o którym głośno raz na cztery lata. Ba, w Polsce prawie nikt nie uprawia wioślarstwa nawet dla przyjemności. Moja żona dwa lata temu zaproszona była na tydzień do Oksfordu pod Londynem. Studiował tam wtedy syn naszych przyjaciół. Żona przywiozła sporo wrażeń i zdjęć, w tym robionych na łodzi, wśród pięknej zieleni.

Jest to tradycyjny sposób rekreacji oksfordzkich studentów, do dziś bardzo popularny i łatwo dostępny (charakterystyczną łódkę można niedrogo wypożyczać przez cały sezon). A ilu polskich studentów odpoczywa po zajęciach na łodzi, na przykład w Bydgoszczy, jednym z najsilniejszych ośrodków wioślarstwa w kraju? Przyznam szczerze, że nie znam takich. Owszem, mamy co roku na Brdzie Wielką Wioślarską, podczas której osada Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego wygrywa z rywalami znad Tamizy.

Konstruowanie tych osad nie ma jednak nic wspólnego z amatorskim machaniem długim wiosłem. Odpowie ktoś, że wyczynowa łódka to zbyt droga zabawka dla studenta amatora. Racja. A ile osób pływa po Brdzie, Kanale Bydgoskim czy podmiejskich jeziorach zwykłą łódką lub kajakiem?

Nie licząc wędkarzy, którzy tylko dopływają na stanowisko w szuwarach - też prawie nikt. Kilka ostatnich popołudni spędziłem pokonując wpław Jezioro Jezuickie. W wodzie dwa razy przemknął obok mnie kajak i raz łódź z kilkoma, jak się zorientowałem po wymowie, mocno wstawionymi wioślarzami. Do igrzysk w Rio de Janeiro wytrzeźwieją?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!