<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Żal i zgrzytanie zębów. Pewnie nie tylko ja wściekam się, kiedy znowu widzę na okładkach Violettę Villas. I czytam te obłudne sensacyjki o jej perypetiach, zalane łzami współczucia i okrzykami potępienia. Zresztą aż strach czytać, co też znowu pojawi się na temat piosenkarki. Kto ją okradł, w jakim szpitalu wylądowała, jacy oszuści na nią dybali albo kto pił w jej ogródku. Cóż, w epoce tabloidów starość lub choroba gwiazd kultury pop lekka nie jest. W Polsce również.
Bo z jednej strony ta kultura pop to świat permanentnej młodości - samo starzenie się jest już wadą niesłychaną, którą wytyka się na okrągło. A do tego jeśli dojdzie nam jeszcze element upadku gwiazdy, wywołujący w konsumentach uczucia, co tu dużo gadać, różne - od współczucia po dziką satysfakcję - to hulaj dusza. Biedna pani Violetta to przykład najwyraźniejszy, bo najświeższy. Nad tą najwyraźniej mocno schorowaną kobietą, od pewnego czasu wyraźnie tracącą kontakt z rzeczywistością, pracuje cały sztab magików od wykorzystywania takich sytuacji i wyciągania z nich, czego tylko się da. Zresztą wydaje się aż nieprawdopodobne, że od lat śledzi się jej przygody w tym całym Lewinie Kłodzkim - i jedyne, co z tego wynika, to prasowe wystrzały. Nikt chyba nie ma pomysłu, jak jej radykalnie pomóc, wszyscy tylko obserwują, jak jej życie zamienia się w coraz bardziej upiorną groteskę.
<!** reklama right>Jasne, że gwiazda - a w końcu pani Violetta od lat taki status ma - musi być przygotowana na to, że będzie się jej włazić buciorami w życie. Ale nie da się ukryć, że to przypadek zupełnie inny niż aktoreczki, która upiła się w samolocie, czy kochanicy, co to wybrała sobie tancerza. Starość i choroba to inna bajka - to takie tarmoszenie ofiary, która nie potrafi się już bronić. Pamiętam, jak swego czasu przeprowadzaliśmy z kolegą Wartą długo załatwiany wywiad z wielką gwiazdą kilku pokoleń Polaków. Już po paru pierwszych pytaniach wiedzieliśmy, że z rozmowy nici. I mówiąc szczerze nie bardzo wiedzieliśmy, co robić - nasza rozmówczyni gubiła wątek, nie rozumiała pytań, zapominała, co mówiła parę sekund wcześniej. Tak bywa. Nie każdemu pisana jest tak błyskotliwa końcówka życia, jak Hance Bielickiej. Tyle że potem śledziłem, jak różni spryciarze wystawiają tę panią w aktorskich składankach, jako atrakcję wieczoru. I się wściekałem.
Przy rozważaniach o starości gwiazd zawsze wspomina się „Drzewa umierają stojąc” i Mieczysławę Ćwiklińską. Tak naprawdę jednak dopiero dzisiaj mamy czasy wyrafinowanego dokumentowania upadku, wywołanego na przykład chorobą. A to Nick Nolte jako zapity starzec leżący pod ławką, a to jakaś była gwiazda, której wylicza się każą zmarszczkę i bliznę po operacji... Cóż, pozostaje nam czekać na ciąg dalszy serialu o pani Violetcie i jej licznych przyjaciołach, oskarżających się nawzajem o czyszczenie kont. Tyle że z gwiazdami jest tak, że nawet jak im konta wyczyszczą, to serial trwa. Bo końcu one same są kapitałem.