Rozmowa z ALINĄ ŁOPATKĄ, logopedą, o terapii prowadzonej u dzieci, korekcji wad wymowy i rehabilitacji osób po urazach mózgu.
<!** Image 3 align=right alt="Image 204888" sub="Alina Łopatka
Logopeda z 13-letnim stażem. Pracuje w Zespole Szkół Specjalnych nr 31 w Bydgoszczy i Centrum Terapii „Integros”. Ma dwóch synów, 15-letniego Bartka i 11-letniego Marcina. Bardzo lubi sport. Jako nastolatka grała w siatkówkę w KS Pałac, występowała w kadrze makroregionu. Interesuje się modą. [Fot. Tomasz Czachorowski] ">Zdaniem specjalistów, około piątego roku życia mowa powinna być ukształtowana. Niektóre dzieci jednak dość późno zaczynają mówić. Co powinno zaniepokoić rodziców?
Jeśli sześciomiesięczne niemowlę nie gaworzy, to już należy działać. Najpierw radzę udać się do laryngologa, aby sprawdził słuch. U zdrowego dziecka mowa spontaniczna, czyli słowa np. mama, tata czy wyrażenia dźwiękonaśladowcze, powinna pojawić się około drugiego roku życia. Trzylatek musi mówić już wyrazy i proste zdania, pięciolatek może jeszcze zniekształcać głoski, ale nazywa rzeczy, zjawiska, uczucia, itp., rozumie, co się do niego mówi, i my rozumiemy, co ma nam do przekazania.
Podobno silne przeżycia mogą zablokować dziecko i sprawić, że nie mówi albo odzywa się tylko w określonych sytuacjach.
W logopedii to zjawisko nazywa się mutyzmem dziecięcym. Pojawia się między trzecim a piątym rokiem życia. Jedną z jego odmian jest mutyzm wybiórczy. Maluch mówi wtedy, gdy czuje się bezpieczny albo rozmawia z konkretnymi osobami, którym ufa. Dlatego podczas pierwszej wizyty najpierw zapoznaję się z dokumentacją medyczną pacjenta, potem przeprowadzam wywiad z rodzicami. Chodzi o to, aby sprawdzić, czy nie wystąpiły zaburzenia w rozwoju. Pytam o takie etapy jak siadanie, raczkowanie, chodzenie. To wszystko może być ważne. W przypadku dzieci współpraca z rodzicami to podstawa. Mama lub tata zawsze są obecni podczas terapii, bo opieka logopedyczna to nie tylko praca z dzieckiem na zajęciach u specjalisty, ale także w domu. Zawsze trzeba wytłumaczyć, po co robimy dane ćwiczenie. W przypadku dzieci zajęcia trwają do 45 minut, przeplatane są grami i zabawami, które mają aspekt terapeutyczny. Nigdy nie rzucamy piłeczką bez znaczenia. Wszystko ma jakiś cel. W gabinecie pod ręką mam dyżurny zestaw zabawek. Bacznie przyglądam się moim podopiecznym. Sprawdzam, czy podczas zabawy nawiązują kontakt wzrokowy, czy wydają dźwięki, rozumieją, co do nich mówię, czy wykonują polecenia.
<!** reklama>
Czy w terapii wiek ma znaczenie?
Im młodsze dziecko, tym więcej możemy zdziałać i uzyskać lepsze efekty. Praca z dziećmi wbrew pozorom jest łatwiejsza, bo można je zmotywować poprzez zabawę lub po prostu nagrodzić za dobrze wykonane ćwiczenie. Z dorosłymi bywa trudniej, bo przecież dojrzałemu mężczyźnie lub kobiecie nie powiem „Wrzuć piłeczkę do słoja lub przyklej żabkę w nagrodę”. Choć z doświadczenia wiem, że lepiej pracuje się z mężczyznami. Są bardziej konkretni i nie lubią okazywać słabości. Przychodzą na zajęcia, które z krótką przerwą trwają około godziny, wykonują pod moim okiem zadania i oczywiście dostają lekcje do odrobienia w domu. Łatwiej też przyznają się, że nie ćwiczyli codziennie.
Terapia logopedyczna bywa żmudna i nudna. Nie wszyscy są wytrwali. Wielu chciałoby uzyskać natychmiastowe efekty, a tu potrzeba czasu...
To prawda. Powtarzanie wielokrotnie w szybkim tempie „dt”, „tdn”, „tede”, „tada” czy nic nie znaczących zbitek sylab lub głosek może wydać się głupie, ale zapewniam - na terapii wszystko ma sens. Logopeda musi być trochę psychologiem. Każda osoba (dziecko czy osoba dorosła) powinna wyjść z zajęć zadowolona, dlatego zawsze należy znaleźć mocne strony pacjenta. Jeśli czasem jakieś ćwiczenie nie wychodzi, to trzeba zaproponować nowe, a do starego wrócić za jakiś czas lub wcale. Tu obowiązuje zasada: „Nic na siłę”. Oczywiście, są ludzie, którzy oczekują cudów i myślą, że w kilka tygodni nastąpi poprawa, ale to nieprawda. Z reguły dzieci są bardzo plastyczne, uczą się i korygują wady błyskawicznie, u dorosłego nawyk jest utrwalony i dlatego potrzeba cierpliwości. Zawsze trzeba rozmawiać. Najlepiej uświadomić takiemu człowiekowi skutki braku ćwiczeń i pokazać mu dobre strony terapii.
Do najczęstszych wad wymowy należą seplenienie i rotacyzm, czyli np. zastępowanie głoski „r” - „l”. Czy to prawda, że dobrym ćwiczeniem na seplenienie jest picie przez słomkę lub zlizywanie miodu bądź dżemu z górnej wargi, a na reranie zdmuchiwanie małego kawałeczka kartki z końca języka?
Ćwiczeń jest sporo. To są wady wymowy, z których dość łatwo można wyprowadzić dzieci, będące w normie intelektualnej. Jeśli język jest sprawny, napięcie mięśniowe dobre, a wędzidełko podjęzykowe nie przerośnięte, to, przy założeniu, że ćwiczymy codziennie, w ciągu pół roku po rotacyzmie nie będzie śladu. Jeszcze szybciej, bo trzy miesiące zajmie nam pozbycie się seplenienia.
Logopedia zazwyczaj kojarzy nam się z korekcją wad wymowy, tymczasem zajmuje się także rehabilitacją. Tak jest np. w przypadku osób po udarach mózgu.
Lewa półkula mózgu jest językowa, prawa pełni funkcje pomocnicze w procesie mowy. Bardzo ważne jest to, w jakich obszarach mózgu doszło do udaru. Istotne znaczenie ma czas od chwili udaru do momentu uzyskania pomocy lekarskiej. Im szybciej pacjent trafi do szpitala, tym lepiej. Praca z logopedą w miarę możliwości powinna zostać podjęta jak najszybciej. Okazuje się, że osoby wykształcone, inteligentne szybciej odzyskują mowę. Nauczyciele, dziennikarze, artyści, aktorzy, czyli ludzie pracujący w zawodach twórczych, zawsze poradzą sobie lepiej niż robotnik przy taśmie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Jeśli wykonujemy jakieś czynności automatycznie, to nie zmuszamy naszego mózgu do wysiłku. Dlatego powinniśmy jak najczęściej robić coś nowego lub doskonalić umiejętności, które już mamy. Ważne, abyśmy od czasu do czasu się nagradzali i zapewniali sobie fajne doznania. Wszystko siedzi w naszej głowie. Mowa też.