W studzienkach kontrolnych wokół ujęcia wody przy ulicy Gdańskiej pokazały się zanieczyszczenia z pobliskich ogródków działkowych. <!** Image 2 align=none alt="Image 151808" sub="Po czystą i smaczną wodę, pobieraną z głębinowego ujęcia w Lesie Gdańskim, codziennie przyjeżdża wielu bydgoszczan. /Fot. Dariusz Bloch">
- Bzdury tylko ludziom wciskają! My korzystamy z toalet tylko sezonowo. Niech podłączą do kanalizy okoliczne domy. One trują! - oburza się pan Stanisław z ogrodu działkowego „Zacisze”.
Natomiast jego sąsiadka narzeka, że nie stać jej na wysupłanie pieniędzy na budowę kanalizacji na działkach. Tymczasem bydgoska Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna uważa, że działki wokół ujęcia wody „Las Gdański” to tykająca bomba.
- Obecna sytuacja zagraża miastu. Ogrody działkowe położone są powyżej ujęcia. Wody spływają w jego kierunku. Badanie studzienek kontrolnych przy działkach pokazuje, że zanieczyszczenie postępuje. Na wybudowanie nowego ujęcia Bydgoszczy nie będzie stać. Jeśli nie zostaną przedsięwzięte żadne kroki, za osiem lat stracimy ujęcie bardzo dobrej wody. Będziemy musieli pić gorszej jakości wodę z Czyżkówka
- mówi Danuta Zborowska-Dobosz z bydgoskiego sanepidu.
Z działek przy ul. Gdańskiej korzysta 1000 rodzin. Jeśli pogoda dopisuje, do ziemi dostaje się więcej niż zwykle nieczystości.
- Ogródki są intensywnie podlewane i także nawożone. Dodatkowo przez nieszczelne szamba do ziemi płyną ścieki - twierdzi pracownik sanepidu.
W ujęciu Las Gdański woda pobierana jest z głębokości od 60 do 300 metrów. Ma walory mineralnej. Nic dziwnego, że przy punkcie czerpania jest zawsze sporo ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że wody z ujęcia przy Gdańskiej nie można przechowywać dłużej niż 2 dni. <!** reklama>
Ale i z tych kranów w Lesie Gdańskim zacznie pachnieć chlorem. W tym roku służby stacji sanitarnej zamierzają skontrolować działki. Sposobem na dziurawe szamba jest tylko budowa kanalizacji. Na ich teren nie mogą wjechać tzw. szambiarki, aby wywieźć nieczystości. Po prostu nie mieszczą się na uliczkach ogrodów. Chociaż zagrożenie jest znane władzom miasta, od lat niewiele się zmieniło. Miejskie Wodociągi i Kanalizacja podciągnęły rury na ścieki pod bramy ogrodów. Dalej to już zmartwienie działkowców. Prezydent miasta nakazał im rozwiązać problem do 2013 roku. Czy jednak ten termin zostanie dotrzymany? Budowa kanalizacji ma kosztować 3,2 mln zł. - Mamy świadomość, że problem należy rozwiązać. Jednak brakuje na to pieniędzy. W ogrodach działkowych odbyły się walne zebrania. Działkowcy podjęli decyzję o partycypowaniu w kosztach. Wykonaliśmy projekt. Teraz będziemy szukać środków na tę inwestycję - wyjaśnia Barbara Kokot, prezes Okręgowego Zarządu Polskiego Związku Działkowców w Bydgoszczy.