Jedynym świadkiem wezwanym wczoraj do bydgoskiego Sądu Okręgowego w Bydgoszczy był policjant z komendy wojewódzkiej, który przesłuchiwał konkubenta siostry oskarżonego. Mieszkali z dziećmi nad Damianem S. przy ul. Nakielskiej 94.
[break]
Nakielska: wizja lokalna
Przesłuchanie odbyło się w dniu zabójstwa wieczorem, 22 kwietnia 2014 roku. Konkubent zaprzeczył potem przed sądem, jakoby miał mówić „o sytuacji z gazem” (podczas rozprawy nie wyjaśniło się czego dotyczyła - przyp. red.), jak również, że tego dnia spotkać Damiana S. Dodał, że nie czytał protokołu z własnego przesłuchania i że podpisał podsunięty dokument, bo tak mu kazał policjant. Co na to funkcjonariusz?.
- Świadek przeczytał protokół, nie miał zastrzeżeń, podpisał go własnoręcznie. Nie jest możliwe, żebym sam wymyślił jakąś sytuację. Ponadto każda rzecz dopisana do protokołu jest parafowana przez świadka - stwierdził policjant.
Następnie sąd obejrzał film z wizji lokalnej przeprowadzonej niemal dwa miesiące po zbrodni w mieszkaniu przy Nakielskiej. Oskarżony w asyście policjantów, prokuratorki i aplikantki adwokackiej opisał dokładnie, co zrobił feralnego dnia. Ofiarę zastąpiła kukła w kobiecym ubraniu. Zapukał do drzwi Elżbiety D., ta wpuściła go do środka, w kuchni wywiązała się wymiana zdań, Elżbieta D. poszła do pokoju. Tu oprawca ją uderzył. Przewróciła się, a kiedy leżała na brzuchu, poddusił ją. Potem poszedł do kuchni po nóż i dźgał nim swą ofiarę na oślep po całym ciele, aż zgiął się nóż. Wtedy Damian S. chwycił kawał drewna i bił nim ofiarę po głowie, potem znowu dźgał nożem...
Oskarżony przeprasza
Po dokonaniu zbrodni sprawca zabrał z mieszkania zamordowanej kosztowności, złoty zegarek, papierosy i pieniądze w kwocie 1200 euro. Zapakował w reklamówkę noże oraz kawałek drewna i uciekł przez okno. Poszedł do sąsiada, który zamówił dla niego taksówkę. Reklamówkę z zawartością spalił na tyłach posesji przy Stawowej. Wkrótce potem został schwytany w pociągu na stacji Bydgoszcz Główna.
- Przepraszam, nie chciałem, nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło. Nie wiem, co się działo w mojej głowie - powiedział Damian S. na nagraniu. Jego twarz pozostawała jednak obojętna jak maska. Damian S. na ławie oskarżonych, drobny, krótko ostrzyżony 22-latek, siedział z opuszczoną głową nie patrząc na ekran.
Kamera zarejestrowała plamy krwi w mieszkaniu Elżbiety D. - na podłodze, futrynie drzwi, na szafkach kuchennych, lodówce, blacie.
- Czy jesteś zadowolony z tego, co zrobiłeś? - zapytała po projekcji Jolanta W., córka zamordowanej. - Nie jestem zadowolony. Gdybym mógł, to z chęcią cofnąłbym czas - odparł Damian S.
Sąd chciał wczoraj przesłuchać jeszcze kolegę oskarżonego, ale mężczyzna się nie stawił. Obrońca oskarżonego złożył dwa wnioski dowodowe - o zbadanie dokumentacji lekarskiej Damiana S. z jego pobytów w domach dziecka w Tucholi i Bydgoszczy oraz o wyjaśnienie skargi Elżbiety D. złożonej na policji sześć dni przed zabójstwem. Kobieta poskarżyła się, że „znajomy dokonał kradzieży z jej mieszkania”. „Zakończono: pouczono” - napisał funkcjonariusz w notatce.
Obrońca sypie wnioskami
Adwokat chciał ustalić, co dokładnie zginęło i dlaczego tak, a nie inaczej zakończono sprawę. Zasygnalizował też sądowi, że można by przesłuchać policjantów na okoliczność tzw. rozpytania przy okazji zatrzymania oskarżonego.
Prokuratorka uznała, że wnioski (poza tym dotyczącym dokumentacji) zmierzają do wydłużenia postępowania. Sąd pod przewodem sędziego Marka Krysia zgodził się z tym i zwróci się do placówek opiekuńczo-wychowawczych o papiery Damiana S.
Podczas pierwszej rozprawy w grudniu ubiegłego roku Damian S. przyznał się do zabójstwa, ale nie do „rabunku i szczególnego okrucieństwa”.
Kolejna rozprawa w lutym. Oskarżonemu za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i połączone z rozbojem grozi dożywocie.
Zbrodnia po sąsiedzku
67-letnia Elżbieta D. od wielu lat mieszkała przy Nakielskiej 94. Od niedawna była wdową. Na Damiana S. skarżyła się wiele razy. W lutym 2014 roku powybijał jej szyby w mieszkaniu. Kobieta twierdziła też, że ją okradł. Feralnego dnia, 22 kwietnia 2014 roku pijany Damian S. przyszedł do sąsiadki rzekomo, żeby „tylko porozmawiać”.