Bydgoskie organizacje charytatywne zapraszają swoich gości na świąteczne uczty. By przy stole mogło usiąść równocześnie kilkaset osób, kilku kucharzy pracowało przez ostatnie dni w pocie czoła.
<!** Image 2 align=right alt="Image 105441" sub="Stoły na wigilie Caritasu usawiono na dwóch kondygnacjach, w największej sali. Każdy inny, ale pod białymi obrusami różnica była niewidoczna. I wszystkie suto zastawione tradycyjnymi potrawami
/ Fot. Dariusz Bloch">Jak co roku, Caritas przygotował bożonarodzeniowe spotkanie dla podopiecznych z Centrum Pomocy „Betlejem” i dla niepełnosprawnych dzieci, które na co dzień uczestniczą w Warsztatach Terapii Zajęciowej „Tęcza”. Razem przybyło ponad dwieście osób. W rolę kelnerów wcielili się pracownicy organizacji - księgowi, konsultanci, magazynierzy i kierowcy. W jadłospisie barszcz czerwony, pierogi z kapustą i grzybami, sałatka jarzynowa i do wyboru cały wachlarz ryb - po grecku, karp i łosoś smażony, śledzie w śmietanie z cebulą i jabłkiem. Na deser ciasta, torty, kawa i herbata.
- Przez cały tydzień nasi kierowcy dowozili kolejne produkty. Niektóre przekazali nam darczyńcy, po inne trzeba było wybrać się po zakupy. Wszystkich gości obdarowaliśmy dodatkowo paczkami. Łącznie budżet imprezy szacuję na 60 tysięcy złotych - mówi ksiądz Wojciech Przybyła, dyrektor bydgoskiego Caritasu. Do barszczu wkrojono 50 kilogramów buraków, a pod nóż szefa kuchni trafiło 70 kilogramów karpi. W realizację tak ogromnej uczty zaangażowało się trzech kucharzy.
<!** reklama>- Przez ostatnie kilka dni pracowaliśmy od rana do wieczora. Ryby śnią mi się po nocach. Nie korzystaliśmy z gotowych dań, mrożonek czy zup w proszku. Wszystko, czym zastawiliśmy stoły, było świeże i przyrządzone zgodnie z tradycyjnymi przepisami. Ale prawdę mówiąc, mam dosyć pichcenia. Na szczęście, w domu przed wigilią to żona rządzi w kuchni – tłumaczy Piotr Lewandowski, szef kuchni Caritas.
Pełne ręce roboty mają też pracownicy bydgoskiej pierogarni „Pod Aniołami”. Śmieją się, że trzeba mieć prawdziwie anielską cierpliwość, aby lepić ten wigilijny przysmak. W sezonie przy muzyce i wspólnym śpiewaniu kolęd lepi nawet kilkanaście osób jednocześnie. Najlepsi zrobią 1300 sztuk dziennie. - Taka praktyka w sezonie robi z nich prawdziwych mistrzów, a często są to ludzie, którzy na co dzień nie mają nic wspólnego z gastronomią. Grzyby kupujemy w sierpniu, bo wtedy są tańsze. Poza tym mrozimy pierogi na zapas. Tylko we wtorek sprzedaliśmy ponad 120 kilogramów tradycyjnych gatunków - mówi Tomasz Kamiński, szef kuchni.
Wielka uczta odbyła się w poniedziałek także w stołówce Polskiego Czerwonego Krzyża, gdzie wigilię dla ponad 70 ubogich i bezdomnych osób przygotowywali pracownicy i uczennice z Zespołu Szkół Gastronomicznych w Bydgoszczy. Gotowania było na trzy dni. Dziś kolejni potrzebujący zasiądą do świątecznego stołu, który przygotował Polski Komitet Pomocy Społecznej.