Przepełnione baseny, pokaleczone karpie pływające brzuchem do góry i pakowane żywcem do foliowych worków - tak nie traktuje się zwierząt, które mają swoje prawa.
<!** Image 3 align=none alt="Image 182751" sub="Karpie na sprzedaż w bydgoskim sklepie Real. Czy na pewno chcemy, aby z takim widokiem kojarzyły nam się święta?
Fot.: KID">
Temat cierpiących karpi wypływa zawsze w okresie świąt. Reporterzy „Expressu” odwiedzili wczoraj dwa bydgoskie supermarkety, na które w ubiegłym roku klienci poskarżyli się do sanepidu, że źle obchodzą się z rybami.
Przy stoisku w Realu już około południa ustawiła się długa kolejka. W basenie niemrawo pływało kilkadziesiąt karpi. Nawet nie stawiały większego oporu przy wyławianiu. Żywe - od razu z wody - trafiały do foliowych siatek. Niektóre pakowano po kilka sztuk. W zamrażarce obok wyeksponowano filetowane już ryby. Ale najbardziej rzucił nam się w oczy widok sklepowego wózka, a w nim kosz, w którym wymęczone martwe karpie leżały na kupie. Wypatroszone, bez lodu... Dzieci, które podczas świątecznych zakupów chętnie zaglądają do basenu, z pewnością nie unikną tego widoku.
Na trasie expressowych zakupów zajrzeliśmy też do Tesco. Tam, co prawda, karpie czekały na klienta stłoczone w pojemniku, ale zdarzało się, że co jakiś czas jeden wyskakiwał w górę. Obok stoiska dostrzegamy informację, że zgodnie z zaleceniem sanepidu, żywe ryby sprzedawane są tylko w specjalnych workach z wodą lub w kubełkach. - Worki kosztują złotówkę. Mogę go też udusić - wyjaśnia sprzedawca, który właśnie wyłowił pokaźnego karpia. Zniknął z nim za parawanem, skąd dobiegły dźwięki ostatniej walki o życie wigilijnej ryby.
<!** reklama>
Jak się okazuje, tak właśnie powinno to wyglądać. - Ryby w sklepie nie mogą być zabijane na oczach klientów - wyjaśnia Renata Zborowska-Dobosz z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bydgoszczy. - Ogólnie rzecz biorąc, przepisy sanitarno-weterynaryjne nakazują, aby transport i handel rybami odbywał się w sposób humanitarny. Nie precyzują jednak, ile miejsca w basenie należy się karpiom, ale jeśli zauważymy, że są śnięte albo poranione, to jest to już sygnał do podjęcia interwencji. Zarówno podczas transportu, przechowywania na zapleczu, jak i w sklepie, woda w basenie dla ryb musi być uzupełniana i dostatecznie natleniona. Pojęcie humanitaryzmu odnosi się również do sposobu pakowania żywych ryb, które powinny znaleźć się w pojemniku albo w worku z wodą. Choć w ubiegłym roku mieliśmy sygnały, że klienci nie zawsze chcieli dostosować się do zasad, to coraz więcej sklepów decyduje się na takie rozwiązanie.
Niechlubne praktyki może ukrócić inspekcja sanitarna. Inspektorzy czekają na sygnały od klientów. Mogą posypać się kary - od 500 do 50000 złotych z zamknięciem stoiska rybnego włącznie.
Co roku o karpia i ryby ogółem walczą też obrońcy praw zwierząt. Ci najbardziej radykalni proponują, aby na wigilijnym stole znalazły się tylko roślinne potrawy. - Przecież na święta szykujemy dużo bezmięsnych dań. Poza tym żyjemy w świecie, który daje nam taką możliwość - mówi Dariusz Gzyra ze stowarzyszenia „Empatia”, które 20 grudnia ogłosiło Dniem Ryby - Traktujemy ryby w wyjątkowo zły sposób, skazując je na śmierć w okropnych torturach. Jakby były odrębnym bytem pomiędzy roślinami a zwierzętami. Wkrótce przed marketami bydgoscy wolontariusze „Empatii” będą rozdawać ulotki, promujące Dzień Ryby.
Inaczej działa ogólnopolski Klub Gaja, który „daje rybom głos”. W ubiegłym roku ekolodzy namawiali Polaków, aby wysyłali kartki „dla karpia”, zaadresowaną do głównego inspektora weterynarii. Tegoroczna kampania pod hasłem „Jeszcze żywy KARP” rozpoczęła się wczoraj przed Sejmem w Warszawie, gdzie odbył się happening. Klub Gaja apeluje, aby ta ryba, podobnie jak inne, była sprzedawana „z lodu”. Kampania dotyczy też hodowli ryb tzw. akwakultury. - Wobec niedoboru ryb z naturalnych ekosystemów, Komisja Europejska zamierza przeznaczyć pieniądze na rozwój akwakultury. Polskie stawy hodowlane często są ostoją wielu cennych roślin i zwierząt. Nie można pozwolić, by w pogoni za szybkim zyskiem, przekształcono je w przemysłowe hodowle, a ryby i środowisko naturalne traktowano jak produkt - piszą w swoim apelu.