Rosyjska propaganda promowała symbol ataku na Ukrainę, staruszkę z okolic Charkowa, która miała witać żołnierzy Putina.
„Babcia Ania”, jak o niej mówiono, miał symbolizować "opór przeciwko ukraińskiemu faszyzmowi".
Staruszka stała się sławna, jej podobizna była na plakatach i muralach, pojawiała się na filmach w internecie, stawiano jej pomniki. Miała być żywym symbol prorosyjskich Ukraińców.
Sprawa wydała się, kiedy dotarli do niej urzędnicy ukraińscy. Okazało się, że kobieta nie popierała wcale rosyjskiej agresji, prosiła tylko żołnierzy, by nie niszczyli Ukrainy. Jej prośby nie spełniły się, rosyjska rakieta zniszczyła jej dom. - Putin nie potrzebuje ludzi, Ukraińców, potrzebuje tylko ziemi – mówiła staruszka.
Wtedy rosyjscy propagandyści zaczęli mówić, że kobietę zatrzymali funkcjonariusze ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa, a spec służby Moskwy miały ją odbić z rąk wroga.
Przekaz o witających rosyjskich żołnierzy kwiatami Ukraińcach runął, podobnie jak opowieść o kochającej agresora starszej pani.
