Pierwszy czerwca z reguły bywa wesoły, bo nawet jeśli nie jesteśmy rodzicami, to sami tego dnia możemy sobie przypomnieć, jak to było być beztroskim brzdącem. Gdyby się uprzeć, to tego dnia przypada święto wszystkich, co można bez wyrzutów uczcić solidną tabliczką czekolady lub kieliszkiem wina - to w przypadku dzieci pełnoletnich. Cieszą się mali i duzi, aż tu nagle wiadro zimnej wody. Media informują - Centrum im. Adama Smitha wyliczyło, że obecnie wychowanie dziecka do 19. roku życia kosztuje nawet 190 tysięcy złotych, a dwójki - blisko 350 tysięcy złotych! Zakładając, że spory odsetek młodzieży żyje na garnuszku rodziców do zakończenia studiów (a bywa, że dłużej), to stawka jeszcze bardziej wzrasta.
Pewnie są tacy, których takie dane skutecznie zniechęcą do podjęcia decyzji o powiększeniu rodziny, choć gros rodziców chórem odpowie, że posiadanie dzieci jest absolutnie bezcenne. Nie chodzi mi jednak o to, czy, mówiąc brzydko, „opłaca się” mieć dzieci - dziś, w naszym kraju, w naszym regionie. Mnie ten raport bardziej skłonił do refleksji nad tym, do rangi jakiego wyzwania rośnie prowadzanie domowego budżetu przez osoby mające potomstwo. Jasne, że nie jest to przełomowe odkrycie, bo to od zawsze dla większości nie było łatwe, ale mając podane jak na talerzu konkretne dane, trud tego zadania zdaje się być bardziej namacalny.
Upośledzona polityka prorodzinna, rosnące ceny podręczników i edukacji w ogóle, czy przeraźliwie kosztowne zapewnienie kolejnemu członkowi rodziny należytej opieki zdrowotnej, sprawiają, że i magister ekonomii może nie podołać zadaniu. Jeszcze gorzej, jeśli doda się do tego, niestety, bardzo popularne formy zatrudnienia, które absolutnie nie gwarantują, że po urlopie macierzyńskim jest dokąd wracać. Reasumując, zainwestować trzeba sporo, zyski są niepewne - generalnie biznes wysokiego ryzyka, a jednak udaje się go prowadzać sporej grupie osób i to z sukcesami. Na zachętę dla kolejnych, może warto pomyśleć o specjalnych dotacjach na start dla „rodzinnych przedsiębiorców”, w kwocie wyższej niż obecne becikowe? Myślę, że niejeden rodzic bez marudzenia poświęciłby parę wieczorów na wypełnienie wniosku.
Całe szczęście, jak do każdego własnego biznesu, tak i do tego, tym bardziej trzeba podchodzić z sercem. Bo strach myśleć, co gdyby zostało nam jedynie analityczne myślenie... Przyszłym i obecnym „rodzinnym przedsiębiorcom” życzę, aby serca do tego biznesu nigdy im nie zabrakło.
[div=pull-right][img=200px]http://m.7dni.pl/2014/11/orig/07ad7-320387.jpg[/img][/div]
redaktorka prowadząca
"Biznes Kujawsko-Pomorski"
