Bydgoszczan przestał niepokoić zalegający na dachach śnieg, boją się za to zwisających sopli. Żaden przepis nie nakazuje ich uprzątania.
- Z niepokojem patrzę w górę, gdy idę przez Śródmieście. Sporo tu kamienic, na których widać ogromne czasem sople lodu - mówi pani Maria, mieszkanka dzielnicy. - Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby spadły akurat przechodzącej dołem osobie na głowę. Dlaczego nikt się tym nie zajmuje?
Straż nie musi
<!** Image 2 align=right alt="Image 16051" >- Od soboty pogoda wskazuje na odwilż, przymrozki przyjdą do nas koło piątku i wtedy będzie znów „okazja” do tworzenia się sopli - mówi Bogdan Bąk z Bydgoskiego Biura Pogody. - Na dachach, a więc wyższych piętrach, temperatura jest zwykle wyższa niż na parterze, czasem nawet o kilka stopni. Sam mieszkam na czwartym piętrze i uważam na to, żeby sople się nie tworzyły. Jeśli mieszkańcy zauważą je szybko, mogą jakimś patykiem je strącić, albo wyręczy ich wkrótce pogoda.
Do bydgoskiej Straży Miejskiej rzadko trafiają podobne sygnały. Strażnicy nie mają też obowiązku pilnowania „soplowego” problemu. - Nie ma takiej ustawy, która nakładałaby na nas czy na inne służby obowiązek zajmowania się soplami - mówi Arkadiusz Bereszyński. - Także zarządzenie wojewody mówi tylko o śniegu na dachach obiektów budowlanych. Nie znaczy to jednak, że nic nie można zrobić. Właściciele powinni odpowiednio reagować, gdy taki sopel zagraża zdrowiu czy życiu przechodniów. Straż pożarna na pewno się tym zajmie.
Okazuje się jednak, że nie jest to wcale takie oczywiste. - Dostajemy ostatnio nawet 50 zgłoszeń dziennie - informuje Konrad Grzywcz, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. - Na dobrą sprawę, musielibyśmy się zajmować tylko zdejmowaniem sopli z dachów. A to obowiązek właścicieli i administratorów budynków. Owszem, prawo budowlane jest dość niejednoznaczne w tej kwestii, ale to ich obciąża odpowiedzialnością za stan techniczny obiektu. My interweniujemy tylko tam, gdzie inni nie mogą dotrzeć. Tak jest co roku pod wiaduktem przy „Auchan” czy też na moście Sulimy-Kamińskiego, pod którym przepływa kajakami młodzież.
60 złotych za godzinę
Właścicielom budynków pozostaje zatem karkołomne chodzenie po stromym nierzadko dachu albo skorzystanie z usług profesjonalnej firmy, która im w tym pomoże. Jak sprawdziliśmy, koszt wynajęcia na godzinę samochodu z wysięgnikiem to około 60 złotych.