<!** Image 1 align=left alt="Image 26700" >Wielkie ambicje nie zawsze dodają skrzydeł. Na „Syrianę” wydano sporo pieniędzy, wskutek czego powstało coś na kształt współczesnej bliskowschodniej epopei. Film jednak nie dotrze do masowego odbiorcy. Przeładowany wątkami, postaciami i kontekstami, sprawia wrażenie keksu, do którego gospodyni wrzuciła zbyt wiele bakalii.
Przyznam się, że przez pierwszą godzinę oglądałem zmieniające się na ekranie obrazy, nie bardzo rozumiejąc ich sens i związki pomiędzy nimi. Dopiero pod koniec opowieści udało mi się ułożyć te puzzle w pełny, jak sądzę, obrazek. Trochę za późno i zbyt dużym wysiłkiem. Tym bardziej, że morał, jaki płynie z tej historii, nie jest oryginalny: pieniądz rządzi światem, a polityki używa się do tuszowania zła wywoływanego walką o pieniądz. Takich demaskatorskich filmów, i to wyższej próby niż „Syriana”, nakręcono w ostatnich latach sporo. Wszystkie one zasadzają się na jednym schemacie, schemacie walki szlachetnych jednostek z bezwzględnością i zachłannością potężnych koncernów.
<!** reklama right>Do wyboru są dwa zakończenia - happy end, w którym potężni bossowie firm stają przed sądem, oraz pesymistyczne, gdy białe charaktery giną od kul wynajętych przez koncerny killerów. W „Syrianie” skomplikowana intryga obejmuje naftowych rekinów z fikcyjnej firmy Connex, która traci grunt na Bliskim Wschodzie, gdy młody następca tronu w fikcyjnym państewku decyduje się rozwiązać współpracę w Amerykanami na rzecz Chińczyków, oraz mniejszej, ale sprytniejszej - Killen, której poprzez łapówkę udaje się zdobyć prawa do eksploatacji ogromnych złóż ropy naftowej w Kazachstanie. Do akcji wchodzą także CIA, Hezbollah, prawnicy i analitycy ekonomiczni. Każdy chce na tym zamieszaniu upiec własną pieczeń i żadna ze stron nie cofa się przed wykorzystaniem korupcji i zbrodni.
Mamy w tym filmie nieco naiwny portet wykształconego na elitarnym uniwersytecie następcy tronu, pragnącego uzdrowić chore stosunki na Bliskim Wschodzie. Naiwny, bo nawet widz przeciętnie zorientowany w polityce międzynarodowej zdaje sobie sprawy, że ta krucjata musi skończyć się tragicznie. Drugą tragiczną postacią jest niejaki Bob - dobrze grany przez George’a Clooneya stary agent CIA, skazany na zbicie pionek w wielkiej partii szachów. Pionek, owszem, może chwilowo zagrozić hetmanom, ale gdy partię rozgrywają wytrawni szachiści, to osamotniony pionek do mata nie doprowadzi.
Syriana, reż. Stephen Gaghan