Mężczyzna miał aparat ze zdjęciami dzieci z placu zabaw na Wyspie Młyńskiej oraz swojej 5-letniej, nagiej córeczki. Obrazków z telefonu już nie zdążył skasować, bo nakrył go czujny bydgoszczanin.
<!** Image 3 align=none alt="Image 219872" sub="Fot.: Dariusz Bloch">
<!** reklama>
W sobotę między godz. 18 a 19 na placu zabaw na Wyspie Młyńskiej kręciło się jeszcze sporo maluchów z rodzicami. - Zauważyłem mężczyznę z dzieckiem, który robi zdjęcia mojej córce - opowiada pan Rafał (imię zmienione). - Podszedłem do niego, żeby to wyjaśnić. Zaczął kasować zdjęcia z aparatu. Wyrwałem mu go. Było tam dziesięć fotografii mojej córki, było na nich widać jej majtki.
Na plac wezwano policję. - Dyżurny wysłał patrol na Wyspę Młyńską po uzyskaniu informacji o pewnych złych, kompromitujących faktach - mówi ostrożnie Przemysław Słomski z biura prasowego KWP w Bydgoszczy. Na zdjęciach z aparatu były też inne dzieci z placu zabaw z widoczną bielizną oraz fotografie nagiej, 5-letniej córki zatrzymanego.
- Na wyspie policjant wyrwał mężczyźnie także telefon, ponieważ zauważył, że kasuje zdjęcia - relacjonuje pan Rafał. W telefonie też miały być zdjęcia dzieci.
- Zatrzymany trafił do policyjnego aresztu do czasu przesłuchania przez prokuratora - mówi Przemysław Słomski.
Mężczyzna z placu zabaw przed prokuratorem stanął wczoraj. Przesłuchanie było długie. - W międzyczasie weszliśmy do jego mieszkania, zabezpieczyliśmy komputer i nośniki elektroniczne - mówi „Expressowi” Leon Bojarski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. - Przeprowadzone czynności pozwalają przedstawić zatrzymanemu zarzuty z art. 202 Kodeksu karnego, czyli utrwalania i posiadania treści pornograficznych z udziałem dzieci poniżej piętnastego roku życia. Czyn zagrożony jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Prawdopodobnie zawnioskujemy o 3 miesiące aresztu. I tyle tylko na razie powiemy.
Pan Rafał wspomina, że pomagał mu jeszcze inny ojciec. - Dzwonił na numer 112 i usłyszał od osoby, która odebrała, że to nic złego, że ktoś robi zdjęcia dzieciom. To szok - mówi pan Rafał. Policja twierdzi jednak, że zachowała się prawidłowo.
- Zawsze w takiej sytuacji powstaje pytanie, do jakich celów zdjęcia służą - mówi Robert Lubrant z fundacji „Dobro Dziecka”. - Ludzie reagują na podobne zdarzenia częściej niż kiedyś. I bardzo dobrze - dodaje były policjant.