Procesy oskarżonych o szpiegostwo były ściśle tajne i poza tzw. stronami nikt inny nie miał prawa wstępu na sądową salę. Społeczeństwo mogło dowiadywać się o przebiegu rozprawy jedynie z szerokich relacji prasowych, które prezentowały jedyny słuszny pogląd na sprawę. Zdecydowana większość procesów o szpiegostwo w latach 50. ub. wieku odbyła się w Warszawie. Tylko nieliczne sprawy rozpatrywano w terenie, m.in. w Bydgoszczy.
Z bronią od renegatów
To właśnie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Bydgoszczy w marcu 1953 roku, tuż po śmierci Józefa Stalina, rozpoczął się proces czteroosobowej „bandy szpiegów wywiadu amerykańskiego”, działającej na terenie województw bydgoskiego i szczecińskiego.
Zobacz również:
Tak zmieniło się miejsce po bydgoskiej Kaskadzie [zdjęcia]
Jak poinformowano już po zakończeniu rozprawy, działalność „bandy” rozpoczęła się w 1951 roku, kiedy to „kryminalista i defraudant poszukiwany za nielegalne posiadanie broni”, Andrzej Dalkowski, przez zieloną granicę przedostał się do Berlina Zachodniego, gdzie przez „placówkę renegatów emigracyjnych” zwerbowany został do wywiadu amerykańskiego i przerzucony nielegalnie do kraju z bronią i gotówką, celem zorganizowania siatki szpiegowskiej.
Dalkowskiemu udało się pozyskać do współpracy cztery osoby: najpierw Stanisławę Łamek i Witolda Starczew-skiego, torunianina, byłego żołnierza NSZ, powstańca warszawskiego. Potem Starczewski do siatki wciągnął Zygmunta Lewickiego, znanego „kryminalistę, złodzieja, defraudanta i fałszerza dokumentów” poszukiwanego przez UB.
Jak twierdził sąd, Łamek odgrywała rolę łączniczki, natomiast Lewicki podjął się roli organizatora siatki szpiegowskiej złożonej z „defraudantów, kryminalistów i szumowin”. Główną rolę w tej grupie miał odgrywać czwarty z oskarżonych, Czesław Krawczyński.
Jedyna słuszna kara
Na czy polegała owa szpiegowska działalność? Tu znów kłania się język ówczesnej propagandy, niezwykle nachalny, agresywny i nie uznający kompromisu. Według sądowych ustaleń, oskarżeni mieli gromadzić wiadomości dotyczące polskiego wojska, urządzeń obronnych, transportu, ilości i jakości produkcji zakładów przemysłowych. Dodatkowo Lewicki miał podrabiać przepustki i dokumenty umożliwiające szpiegom poruszanie się po Polsce, nawet w strefach z ograniczonym dostępem.
Galeria:
Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...
Jak doszło do wpadki w sierpniu 1952 r. i dlaczego tylko cztery osoby zasiadły na ławie oskarżonych? Co się stało z Dalkowskim i innymi „szpiegami”? Tego już „ludowi pracującemu miast i wsi” nie uznano za stosowne wyjaśnić. W rzeczywistości Dalkowskiemu udało się uciec na Zachód. Zmarł w RFN w 2010 roku.
Wyroki ogłoszono 27 marca 1953 roku. Starczewski i Lewicki skazani zostali na karę śmierci, natomiast pozostała dwójka oskarżonych - na kary 12 i 15 lat pozbawienia wolności, głównie z uwagi na ich podeszły wiek.
W stosunku do najostrzej potraktowanych sąd uznał, iż winy ich są tak wielkie, że „jedyną słuszną karą może być tylko ich całkowite wyeliminowanie ze zdrowego społeczeństwa”. Wyrok na Starczew-skim został wykonany 22 września 1953 r. Lewickiemu karę śmierci zamieniono na dożywocie, a potem 12 lat. Więzienie opuścił w 1961 r.
Bądźcie czujni!
Podczas ogłaszania wyroku „oberwało się” także ogółowi społeczeństwa, obwinionemu o naiwność i gapiostwo.
„Krótkowzroczność, gadulstwo i brak czujności, oto niewykorzenione dotąd wady, które są wykorzystywane przez wroga” - stwierdzono na zakończenie tego procesu.
Zobacz również:
Spacer po dawnej Bydgoszczy - Gdańska [zdjęcia]