Frankowski wspomina porażkę z Mołdawią: Do dzisiaj tego nie rozumiem
Z pewnością porażka reprezentacji Polski z Mołdawią w meczu eliminacji do Euro 2024 przejdzie do historii jako jeden z najbardziej rozczarowujących meczów ostatnich lat. Polacy na przerwę w tamtym meczu schodzili z dwubramkowym prowadzeniem. Ostatecznie mecz przegrali 2:3.
Już trochę czasu minęło od tego meczu i człowiek do teraz tak naprawdę tego nie wie. Mieliśmy 2:0 po pierwszej połowie, w której wszystko nam się układało i graliśmy naprawdę dobrą piłkę. Wyszliśmy na drugą część spotkania i stało się to, co się stało. Do dzisiaj nie rozumiem tego. Wiadomo, że przydarzyły się błędy indywidualne i Mołdawia praktycznie wszystkie wykorzystała, strzelając trzy gole
- mówił w rozmowie z Jakubem Sewerynem ze Sport.pl skrzydłowy reprezentacji Polski Przemysław Frankowski.
Wiadomo, że Mołdawia grała długą piłką, a oprócz tego zaczęła wychodzić do nas wysokim pressingiem. To sprawiało, że się gubiliśmy. Czy się rozluźniliśmy po przerwie? Myślę, że tak… Z czegoś taki wynik się wziął…
- dodał piłkarz francuskiego Lens.
Zapytany o Fernando Santosa Frankowski nie miał wątpliwości, że winę za słabe wyniki ponoszą przede wszystkim piłkarze. Popularny "Franek" nawiązał do inauguracyjnego meczu Biało-Czerwonych w eliminacjach do Euro 2024, a więc porażki z Czechami w Pradze (1:3).
Co może zrobić trener, gdy tak zaczynamy mecz, jak w Pradze? Co może zrobić trener, gdy w taki sposób oddajemy dwubramkowe prowadzenie, jak w Kiszyniowie? Trener stoi z boku, za linią końcową, a to my piłkarze daliśmy ciała, zawiedliśmy. Trener może nas bronić, ale każdy z nas i wszyscy wokół muszą zdawać sobie sprawę, czyja to jest tak naprawdę wina

REPREZENTACJA w GOL24
Największe transfery w Ekstraklasie. Ranking TOP 10 letniego...