<!** Image 1 align=left alt="Image 32476" >Zaskoczenie? Ależ skąd. Jasne było, że taki twór nam się sklei, PiS samo przecież wywołało wilka z lasu, majstrując taką a nie inną ordynację. A SLD nie może pozwolić sobie na powtórkę z ostatnich wyborów i ugruntowanie dwubiegunowego układu PO-PiS. Problem w tym, że chętnych do tego, żeby być główną alternatywą dla rządzących, i to nawet lewicową, paru się znajdzie.
Pytanie oczywiście, kto właściwie w Polsce jest tą lewicą. Klasyczny podział - lewica to opieka i ingerencja państwa, wspieranie słabszych kosztem bogatszych i bardziej dynamicznych, a prawica to wycofywanie się państwa i pozwalanie obywatelom na zabawę w „każdy jest kowalem własnego losu” - w naszych warunkach się wali. Nakładają się na niego i zaszłości historyczne, i stosunek do narodowej czy religijnej tradycji, i względy obyczajowe, i parę innych spraw. No i wychodzi na to, że są płaszczyzny, na których rząd Kaczyńskiego jest bardziej lewicowy od rządu Millera i są takie, gdzie wręcz przeciwnie.
Weekend przyniósł nam „Wspólną Polskę”, czyli porozumienie SLD, SdPl i UP z resztkami demokratów z PD. Starzy SLD-owcy nie brzydzą się więc już renegatem i zaprzańcem Borowskim, a opozycyjni demokraci postkomuną w rodzaju Szmajdzińskiego i Oleksego - i tylko, jak zwykle, Ryszard Bugaj brzydzi się wszystkimi. Dla nas oczywiście najciekawsze jest to, jak zjednoczenie przełoży się na lokalne listy wyborcze. W każdym razie „Wspólna Polska” ma szansę skorzystania i z samej „renty zjednoczeniowej”, i z drzemiącej w tysiącach żartów i medialnych wyrzekań niechęci do IV RP braci K.
Tyle że w walce o lewicową alternatywę SLD i towarzysze będą mieli konkurencję. Po Andrzeju Lepperze coraz bardziej widać, że ma wielką ochotę na wyjście z Samoobroną z zaklętego kręgu i zerwanie z marką populistycznej partii blokad. A w którą stronę mu najbliżej?