Rozmowa z dr ALICJĄ PAWIŃSKĄ z Centrum Zdrowia Dziecka
<!** Image 2 align=right alt="Image 174202" >Polacy zapewniają, że często myją ręce. Można im wierzyć?
Nie ma powodu, żeby nie wierzyć. Zwłaszcza że udział w naszej akcji „Przerwij łańcuch infekcji” był całkowicie dobrowolny. Ludzie ci nie tylko odpowiedzieli na pytania ankietowe, lecz także pozwolili pobrać ze swoich rąk i z mieszkań próbki wymazu do badań laboratoryjnych. Sądzę, że mieli świadomość, jak niebezpieczne dla zdrowia są zarazki przenoszone na rękach.
Jak jest z naszą higieną?
Z naszego raportu „Higiena rąk i otoczenia Polaków” wynika, że nie jest rewelacyjnie. Bakterie kałowe, które pozostają na rękach, kiedy po skorzystaniu z toalety ich nie umyjemy, znajdowaliśmy na wszystkich badanych powierzchniach. Szczególnie dużo jest ich w pociągach, ale i w metrze czy tramwajach - najwięcej na poręczach. Bakterie te wykryliśmy również na wózkach na zakupy w centrach handlowych. Choć nasze badania były ankietowe, to jednak są porównywalne z wynikami badań w innych krajach, gdzie prowadzono je w sytuacji rzeczywistej. W toaletach publicznych na dworcach w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych montowano czujniki na dozownikach mydła albo kamery przy umywalkach. W ten sposób rejestrowana była częstość użycia wody i mydła. Okazuje się, że około 70 proc. osób myje tam ręce po wyjściu z toalety. U nas deklaruje to 90 proc., częściej kobiety niż mężczyźni.
<!** reklama>W porównaniu do innych jesteśmy czyścioszkami czy brudasami?
Ani jedno, ani drugie. Dobrze byłoby, gdyby ta ostatnia epidemia nauczyła nas, jak ważne jest dokładne mycie rąk oraz tego, że do zakażenia wystarczy tylko 10-15 bakterii Escherichia coli w pokarmie. To sprzyja rozwojowi epidemii, bo tak niewielką ilość drobnoustrojów łatwo przenieść na rękach.
Czy w Polsce za mało o tym się mówi?
Podczas pandemii grypy AH1N1 (świńska grypa - red.) w Stanach Zjednoczonych podjęto na szeroką skalę akcję uświadamiającą pod hasłem „Myjmy ręce, to zapobiegniemy grypie”. Wszędzie, w restauracjach, na dworcach, na lotniskach i w innych miejscach publicznych wisiały plakaty edukacyjne, rozdawano żele do dezynfekcji rąk, itp. Przypominano, że ponad 40 proc. zakażeń dróg oddechowych przenosi się przez ręce. Wyniki przeszły oczekiwania. O ile w 2008 r. tylko 60 proc. Amerykanów myło ręce po wyjściu z toalety, to rok później już 80 proc. W Polsce przydałyby się podobne działania. Obecnie tylko raz w roku, 15 października, kiedy obchodzimy dzień mycia rąk, w mediach mówi się o tym więcej.
Czy właściwie myjemy ręce?
Większość z nas myje ręce bardzo szybko i pobieżnie, zwykle tylko przez 5 sekund, nie dosusza też rąk po umyciu. A do wilgotnych rąk łatwiej przylegają drobnoustroje. Ręce należy myć przynajmniej przez 15 sekund i dobrze je wytrzeć, lepiej ręcznikiem jednorazowym niż suszyć suszarką.
Co jeszcze trzeba robić oprócz mycia rąk?
Mycie rąk mydłem i ciepłą wodą zawsze jest najlepszym rozwiązaniem. W podróży czy na campingu możemy używać specjalnych preparatów do higieny rąk, w żelu lub w płynie, które zawierają środek dezynfekcyjny. Wystarczy go wetrzeć w skórę rąk. Oczywiście należy myć owoce, warzywa, przygotowywać mięso w odpowiednio wysokiej temperaturze, minimum 70 stopni C, w której Escherichia coli ginie. Trzeba też obowiązkowo myć ręce po kontakcie z osobą chorą, po zabawie ze zwierzętami, po powrocie do domu, po porządkach domowych, zawsze przed przygotowywaniem posiłków i jedzeniem oraz po skorzystaniu z toalety. O tym ostatnim na ogół pamiętamy, ale o myciu rąk po kontakcie ze zwierzętami zapomina połowa z nas.
Co czyha na nas w domu czy na pieniądzach?
W mieszkaniach sprawdzaliśmy kuchenne blaty, sedesy w łazienkach, piloty do telewizorów, klawiatury komputera. Przykro to mówić, ale zarówno na blatach jak i sedesach znajdowaliśmy podobną ilość bakterii kałowych. To, że są one w łazience, nie było zaskakujące, ale kuchnia jest przecież miejscem przygotowywania posiłków. Blat powinien więc być zawsze czyszczony przed i po kontakcie z żywnością. Nie zawsze potrzebna jest dezynfekcja, ale mycie detergentem jest konieczne. Bakterie lubią zanieczyszczenia organiczne, zwłaszcza resztki surowego mięsa czy ryb, które pozostają na nierównych powierzchniach. Bakterie kałowe natomiast bardzo często znajdują się na pilotach do telewizorów. Fatalnie wypadły także banknoty, na których jest ogromna ilość różnych bakterii i grzybów pleśniowych. Na telefonach komórkowych są głównie bakterie skórne, mniej niebezpieczne dla zdrowia.
Co Pani myśli, gdy ktoś mówi, że częste mycie skraca życie?
To powiedzenie odnosi się do sytuacji, kiedy przesadzamy z higieną. W istocie należy przestrzegać jej zasad w sposób rozsądny i zaplanowany. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy umyjemy ręce dziesięć czy dwadzieścia razy w ciągu dnia, najważniejsze, abyśmy wiedzieli, kiedy należy to robić. Nasze ręce są bowiem środkiem transportu dla bakterii, wirusów i pasożytów. Nie przestrzegając higieny rąk, możemy „zafundować” nie tylko sobie, lecz również swoim bliskim zakażenie pokarmowe lub grypę.
Teczka personalna
Mikrobiologia, wnuki i piłka nożna
Dr n. med. Alicja Pawińska od blisko dwudziestu lat związana jest z Zakładem Mikrobiologii Klinicznej Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Wcześniej, po studiach na Wydziale Analityki Akademii Medycznej w Białymstoku, pracowała w tamtejszym Instytucie Pediatrii. Jej zawodową pasją jest zapobieganie zakażeniom szpitalnym. Jest współautorką raportu „Higiena rąk i otoczenia Polaków”. Badaniem przeprowadzonym pod hasłem „Przerwij łańcuch infekcji” przez Centrum Zdrowia Dziecka i firmę Reckitt-Benckiser objęto 652 osoby.
Alicja Pawińska najlepiej wypoczywa oglądając mecze piłki nożnej lub zawody snookera. Większość wolnego czasu poświęca swoim wnukom.