Przez błąd popełniony sześć lat temu kobieta z kilkuletnim dzieckiem może stracić dach nad głową. Prezydent w tej sprawie pozostaje niewzruszony. Miasto przekazało sprawę komornikowi.
W 2007 roku babcia naszej Czytelniczki wykupiła od miasta z bonifikatą malutkie mieszkanie w Łęgnowie. - Babcia zachorowała - mówi bydgoszczanka. - Dostała udaru, była częściowo sparaliżowana, mieszkała sama. Dlatego postanowiłam się nią zaopiekować.
Babcia podarowała (spisano akt notarialny) wnuczce mieszkanie. Później zostało ono sprzedane. - Mam małe dziecko, sama je wychowuję - mówi bydgoszczanka. - Chciałam zapewnić babci i dziecku jak najlepsze warunki. Pytałam w urzędzie, czy mogę to zrobić, zapewniano mnie, że tak, ponieważ w ciągu 12 miesięcy wszystkie pieniądze ze sprzedaży oraz kredytu bankowego przeznaczyłam na zakup innego lokalu.
<!** reklama>
Później urząd zmienił zdanie i przysłał wezwanie do zwrotu bonifikaty (48 tys. zł plus odsetki). - Kiedy babcia o tym się dowiedziała, dostała kolejnego udaru - mówi ze łzami w oczach kobieta. - Chciała sobie nawet odebrać życie.
Sprawa trafiła do sądu. Bydgoszczanka wygrała ją w pierwszej instancji i, niestety, przegrała w drugiej. Nie mogła złożyć wniosku o kasację, ponieważ kwota sporu była zbyt niska. - Rozpoczęłam negocjacje z miastem. Spotkałam się ze Stefanem Markowskim, zastępcą prezydenta - mówi Czytelniczka. - Obiecał, że pomoże. Miałam napisać pismo i dołączyć oświadczenie majątkowe. Dokumenty zostały przekazane, ale urząd zdania nie zmienił. Rozłożył spłatę na 3 lata. Kolejne negocjacje nic nie dały, a miasto przekazało sprawę komornikowi.