Z Januszem Radzikowskim - radnym inowrocławskiej Rady Miasta, uznanym w plebiscycie „Expressu” za najlepszego samorządowca mijającej kadencji, rozmawia Andrzej Suliński.
<!** Image 2 align=right alt="Image 32631" sub="Janusz Radzikowski zasiada w Radzie Miejskiej od 1998 roku. Od czterech lat pracuje w gminie Inowrocław na stanowisku kierownika zakładu komunalnego z siedzibą w Kruśliwcu">Jak Pan ocenia ostatnie cztery lata swojej pracy w radzie? W przeciwieństwie do ubiegłych kadencji, tym razem był pan w opozycji.
- To prawda. W takim układzie bardzo trudno przeforsować własne pomysły. Gdyby tak było, pewnie też pokazywałbym się w telewizji i gazetach otwierając wyremontowane drogi czy chodniki i chwalił się osiągnięciami. Ale nie oszukujmy się, tych osiągnięć obecnej ekipy rządzącej było tyle, co kot napłakał. Fontanna za 300 tysięcy złotych, parę przystanków i naprawa kilku ulic. Nie oznacza to jednak, że w jakiś sposób nie przysłużyłem się temu miastu. Gdy rada podejmowała uchwały służące dobru mieszkańców, zawsze też je popierałem. Wychodzę z założenia, że przy ważnych sprawach rada nie powinna się dzielić.
To w takim razie, czego nie udało się Panu zrobić?
- Nie udało mi się zmienić miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, dzięki czemu mogłaby powstać galeria handlowa na Rąbinie w sąsiedztwie stojących tam już dwóch supermarketów. Jestem za rozwojem przedsiębiorczości i uważam, że nowe sklepy to nowe miejsca pracy, a jednocześnie większa konkurencja na rynku. Niestety, lobby innych radnych, których żartobliwie nazywam „brejzmanowcami”, zniweczyło te plany.
Pana przeciwnicy często wytykają, że zdecydowanie za często zmienia Pan przynależność do partii i ugrupowań politycznych. Była prawica, potem lewica, Partia Demokratyczna, a teraz stowarzyszenie Nasz Region.
- Powiedziałem już kiedyś otwarcie, że stałem się lewicowy i nadal jestem. Nie oznacza to jednak, że sympatyzuję z SLD czy Unią Pracy. Mam po prostu lewicowe poglądy. Nie interesują mnie układy czy uzyskanie dzięki temu jakiegoś stanowiska. Z SLD odchodziłem, gdy ta partia była u szczytu władzy w kraju.
W jesiennych wyborach kandyduje Pan na prezydenta Inowrocławia. Co zrobiłby pan dla miasta, gdyby pan wygrał?
<!** reklama left>- Jeśli w radzie udałoby się utworzyć mądrą koalicję, nadal konsekwentnie forsowałbym konieczność zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, żeby w końcu ściągnąć do nas poważnych inwestorów. Żeby coś naprawić czy zbudować trzeba mieć pieniądze, a te pochodzą z podatków, które płaciłyby firmy. Druga istotna sprawa to pozyskiwanie funduszy z Unii Europejskiej. Nasze miasto jest pod tym względem w ogonie województwa. Prezydent Brejza tłumaczy się, że winne są temu lewicowe władze sejmiku, ale jakoś nie chce zauważyć, że w regionie jest sporo prawicowych samorządów, które pieniądze dostały. To trzeba zmienić.