Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny czasem jest paradny (o tym, że może trochę mentorzę)

Ewa Czarnowska - Woźniak
PAWEŁ BOKIEJ - pierwszy z prawej - radny młody, ale wraży. I w działaniu, w komentowaniu
PAWEŁ BOKIEJ - pierwszy z prawej - radny młody, ale wraży. I w działaniu, w komentowaniu Fot. Dariusz Bloch
Na początek będzie niepoważnie (to znaczy: nie na poważnie)... Na Facebooku nie mam zbyt wielu młodych znajomych, ale to takie narzędzie, że szybko podrzucono mi informację, że pewien młody radny był uprzejmy na swoim oficjalnym profilu wyrazić na mój temat opinię.

Wzięła się ona stąd, że wcześniej skomentowałam na łamach „Expressu” poglądy radnego na temat pewnej kontrowersyjnej sprawy. I otóż bohater tego komentarza swój wpis rozpoczął od tego, że kiedyś był moim studentem i nie wspomina tego dobrze. Przypomniał najpierw, że „już wtedy nie było jakiegoś wielkiego uczucia między nami”, a później, że główną tego przyczyną był mój „mentorski ton” (co mi pozostało ponoć do dziś). Otóż... Sugerowałabym Pawłowi Bokiejowi, żeby sobie nie pochlebiał. Jestem dość bystra, na temat związków frazeologicznych pisałam pracę magisterską jeszcze zanim pan radny się urodził (więc rozumiem frazę „chemia między ludźmi”), ale zaręczam, że żadnych uczuć między nami być nie mogło.

Nie tylko dlatego, że przy tej różnicy wieku mogłyby być to jedynie uczucia macierzyńskie. Temperatury w relacjach zabrakło prawdopodobnie głównie dlatego, że po prostu student Bokiej nie wyróżniał się niczym specjalnym jako słuchacz „warsztatu dziennikarza prasowego”. Nauczyciel akademicki pewnie powinien być jak lekarz, zachowywać taką deprymującą wiedzę w tajemnicy, ale... Skoro ciągle, jeszcze blisko dziesięć lat po tych zajęciach, muszę tłumaczyć, że „mentor” to słownikowo również osoba legitymująca się dużym doświadczeniem, nauczyciel...

A zatem, moja postawa byłabyż nieuprawniona? Sprawdzę też w starych notatkach, czy Pan Bokiej uczestniczył w zajęciach dotyczących publicystyki - czy zaliczył zasady pisania felietonów i komentarzy. Nie po to, by utwierdzić się, że słabo sobie radzi z ich konwencją. Po to, by zrozumieć dalszą część jego wypowiedzi - tę, którą trzeba już (w odróżnieniu od osobistych wycieczek) potraktować poważnie. To, jak ciągle brnie w ryzykowne tezy na temat wydatków „dekomunizacyjnych”. I to, jak radośnie kpi z statusu „Expressu”. A może to tylko fejsbukowa stylistyka, która nie jest mi, starej dziennikarce, zbyt bliska?
PS. A „naprawdę” pisze się naprawdę razem, Panie Radny. Ups! Znowu „mentorzę”, ale i na studiach, i w dorosłym życiu, w PISaniu - szacunek dla języka przede wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!