Zdesperowany Władimir Putin rekrutuje ochotników w wieku do 60 lat, którzy mają wesprzeć inwazję na Ukrainę.
Moskwa desperacko potrzebuje doświadczonych dowódców czołgów, snajperów i inżynierów. „Armia Tatusiów” ma dołączyć do 60 tys. rezerwistów wezwanych niedawno do czynnej służby wraz z 134 500 nowymi poborowymi.
Poborowi – mężczyźni w wieku od 18 do 27 lat – stanowią jedną czwartą armii i służą zwykle przez rok. Eksperci mówią o niedoświadczonych wojskowych „mięso armatnie”. Kreml co prawda obiecał nie wysyłać nowych rekrutów w strefy działań wojennych – ale wcześniej zobowiązał się nie rozpoczynać inwazji na Ukrainę.
Według szacunków NATO, w Ukrainie zginęło 15 tys. rosyjskich żołnierzy. Ukraiński resort obrony ocenia liczbę śmiertelnych ofiar po stronie agresora na 18 300 osób. Zachodni wywiad sugeruje, że Rosja przerzuca też siły z Abchazji i Osetii Południowej - separatystycznych regionów Gruzji - na Ukrainę.
Zachodni obserwatorzy są zdumieni brakiem profesjonalizmu w rosyjskich szeregach. Miało np. dojść do przypadkowych zestrzeleń własnych samolotów, a z mapy odzyskanej przez ukraińskie wojsko wynikało, że niektóre oddziały wroga korzystały z technik nawigacyjnych z czasów II wojny światowej.
