MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Puchar Polski to jest to! - mówi Zbigniew Boniek, prezes PZPN

Marek Fabiszewski
Zbigniew Boniek w bydgoskim ratuszu w towarzystwie prezydenta Rafała Bruskiego po wyjazdowej sesji PZPN.
Zbigniew Boniek w bydgoskim ratuszu w towarzystwie prezydenta Rafała Bruskiego po wyjazdowej sesji PZPN. Tomasz Czachorowski
Stadion Narodowy zapełnia się. Z informacji od organizatorów wynika, że na finałowym meczu Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Lubin na trybunach zasiądzie 33 tysiące kibiców! O tym meczu i w ogóle o Pucharze Polski (2 maja, piątek, godz. 18.30, Orange Sport, TVN Turbo), mówi jego prezes, bydgoszczanin Zbigniew Boniek.

Ten finał jest wyjątkowy. Po raz pierwszy mecz o to trofeum zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym. Po raz pierwszy w takim spotkaniu zagrają piłkarze Zawiszy (Zagłębie grało już dwukrotnie, ale za każdym razem przegrywało), a jeden z kapitanów wzniesie do góry nowy, piękny puchar, który waży 16,7 kg.

Zbigniew Boniek o frekwencji

- Zadam takie pytanie: jaka była średnia oglądalności finałów Pucharu Polski na trybunach w ostatnich 40 latach? Pewnie nikt nie wie, a prezes PZPN wie (śmiech). Odpowiadam: 9980 osób. Edycje, które cieszyły się największą oglądalnością, te, które organizował PZPN w ostatnich latach, czyli dwumecz Śląsk - Legia przyciągnęły na trybuny 28 i 32 tysiące kibiców.

Problem dziś jest troszkę inny, bo mamy Stadion Narodowy, który może przyjąć 50 tysięcy kibiców. Jestem przekonany, że w tych trzech latach, na które podpisaliśmy umowę ze Stadionem Narodowym, przyjdzie taki mecz, że zabraknie biletów dla chętnych i wokół stadionu będą koniki biegać z biletami. Jeśli wcześniej średnia była bliska 10 tysięcy, to ja już teraz mogę powiedzieć, że na tym meczu będzie wiele, wiele więcej. Wyjdzie ta nasza solidarność, skoro chcemy lepszej piłki w naszym kraju.

Natomiast czego zabraknie i co nas boli. Wiemy doskonale, że każdy klub ma swoich fanów, swoją grupę, która dba o tzw. oprawę. Tego może zabraknąć. Czyli 1,5 tysiąca z jednej i 1,5 tysiąca z drugiej strony. To efekt bojkotu w Zawiszy i solidarności w Lubinie.

O organizacji meczu

- Jaka frekwencja mnie zadowoli? Ja tak na to nie patrzę. Ja będę usatysfakcjonowany, gdy wszystko dobrze wyjdzie, bo my jako PZPN przykładamy do tego niesamowitą uwagę, robimy wszystko tak, jak byśmy mieli tu finał wielkiego europejskiego pucharu. I zawodnicy zarówno Zawiszy, jak i Zagłębia po tym meczu będą mieli do końca życia co opowiadać.

Jeśli chodzi o budowanie prestiżu Pucharu Polski ze swej strony zrobiliśmy wszystko co do nas należy. Nasza polityka była jasna: mamy nowy puchar, piękny stadion, piękny finał. Wszystko będzie zorganizowane od A do Z. Zawodnicy, którzy wejdą do szatni zobaczą swoje nazwiska na szafkach. A na boisku przed meczem usłyszą hymn Polski.

Zrobiliśmy bilety po 20 i 15 złotych, a dla młodzieży poniżej 18 lat za połowę. I mogę powiedzieć, że za rok, jeśli będzie powtórka Zawisza - Zagłębie, czy Lech - Wisła, albo inna para, to cena będzie taka sama. To nie jest tak, że te ceny są takie bo gra tylko Bydgoszcz i Lubin.

O prestiżu Pucharu Polski

To są drużyny, które zasłużyły po prostu, żeby zagrać na Stadionie Narodowym, bo ten finał sobie wywalczyły na boisku. Tylko zawodnicy tych drużyn i reprezentanci Polski mogą powiedzieć: grałem na Stadionie Narodowym! Dla piłkarza zagrać na tym stadionie może być spełnieniem marzenia życia. Jeśli nie z reprezentacją, to ze swoją drużyną w finale Pucharu Polski.

Lubimy z wszystkiego robić szyderstwo: eee nie, Puchar Polski, to nikogo nie interesuje. Najbardziej chce mi się śmiać, że finałem nie są zainteresowani ci, którzy z niego odpadli. Bo ja pamiętam, jak rok temu cały stadion w Warszawie śpiewał: puchar jest nasz. I to świetnie wyglądało, fantastycznie. Czułem, że ci ludzie są szalenie zadowoleni, że wygrali ten puchar. I mi było przyjemnie go wręczać. A teraz niektórzy z nich w mediach społecznościowych piszą: a kogo to interesuje. Niestety, nie wszyscy co roku mogą dotrzeć do finału.

O spełnianiu marzeń

- Nie pamiętam ile pieniędzy zarobiłem w trakcie grania w piłkę, ale pamiętam, ile trofeów przyniosłem do domu, ile na ścianie wisi zwycięstw. Bo to się pamięta. Ktoś kto nic nie wygrał nie jest dobrym piłkarzem, bo albo źle zarządzał swoją karierą, albo nie był w odpowiednim klubie, albo w nieodpowiednim czasie poszedł do klubu, który był mocny.

Nie wiem, jak zawodnicy Zawiszy i Zagłębia podejdą do tego meczu. Ale ja na ich miejscu od dziś już bym nie spał i cały czas o tym myślał. Troszkę finałów, pucharów grałem w swoim życiu. To mnie zawsze kręciło i strasznie podniecało. Jeśli mecz jest o dużą stawkę, to nikt mi nie powie, że można do niego podejść spokojnie, że się spokojnie śpi. Ja takie mecze to grałem tydzień wcześniej, w głowie. Żołądek przyklejał się do pleców, bo chęć na jedzenie, apetyt maleje, gdy jesteś skoncentrowany na czymś tak ważnym. W nocy człowiek się budził i nie wiedział, czy to już jest po meczu, czy jeszcze przed nim. Ale to są przyjemne rzeczy, bo po to się gra w piłkę zawodowo. Po pierwsze: realizujesz dziecinne marzenia i to jest najpiękniejsze z bycia sportowcem. Wielu ludzi by tak chciało, ale trzeba mieć dodatkowe wartości, na to się mówi: dar od Boga. A druga sprawa: po to się gra w piłkę, żeby wygrywać wielkie eventy, wielkie mecze, a Puchar Polski takim czymś jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!