https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przyszła na grób córki. To, co zobaczyła, doprowadziło ją do rozpaczy

Jarosław Jakubowski
Małgorzata Wesołowska oskarża administrację cmentarza parafialnego na ul. Ludwikowo o zbezczeszczenie miejsca pochówku córki. Na mogiłę zwalono konary ściętego drzewa.

Małgorzata Wesołowska oskarża administrację cmentarza parafialnego na ul. Ludwikowo o zbezczeszczenie miejsca pochówku córki. Na mogiłę zwalono konary ściętego drzewa.

<!** Image 3 align=none alt="Image 190592" >

W niedzielę, około godziny 14, pani Małgorzata zjawiła się z mężem na cmentarzu przy ul. Ludwikowo 2, by pomodlić się na grobie córki Sylwii. Dziewczyna zmarła w tragicznych okolicznościach w wieku 20 lat. Właśnie mija dwanaście i pół roku od tamtego dnia.

- Zawsze czcimy takie rocznice w ten sposób, że odwiedzamy grób Sylwii. Tak miało być i tym razem. Ale już w wejściu na cmentarz zauważyliśmy brak drzewa, które rosło przy grobie. Po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy leżący pień i ogromną stertę konarów, które całkowicie przykrywały kilka grobów. Do naszego w ogóle nie mogliśmy się dostać. Mąż sięgnął ręką i stwierdził, że płyta się porusza - mówi pani Małgorzata, nawet dzień po zdarzeniu nie mogąc powstrzymać łez.

<!** reklama>

- Rozpacz i ból matki, oto co czuję. Niestety, nie znalazłam zrozumienia u administratorki cmentarza, która moje uwagi skwitowała słowami: „Czego się pani czepia, córka tu leżała i będzie leżeć”. Do nagminnych kradzieży kwiatów i zniczy już się przyzwyczaiłam, ale takiego potraktowania nie potrafię pojąć... - dodaje kobieta.

Zarządczyni cmentarza parafialnego na ul. Ludwikowo (prosiła o niepodawanie nazwiska) nie ma sobie nic do zarzucenia. - Był to duży, dwupienny klon. Stał na miejscu grzebalnym, a ponadto powodował niszczenie nagrobków. Dostaliśmy zgodę wydziału ochrony środowiska na wycinkę. Cmentarz to trudny teren do wycinki, bo nie można drzewa zrzucić byle gdzie, trzeba uważać na każdy nagrobek, gałęzie muszą być przytrzymywane i odcinane stopniowo. Ich usunięcie zabiera dużo czasu. Firma nie zdążyła tego zrobić w sobotę - mówi administratorka.

Kobieta nie rozumie zarzutów pani Małgorzaty. - Moim zdaniem to chęć robienia zadymy. Gdyby ludzie pomyśleli w porę o usuwaniu samosiejek, to nie byłoby problemów z kosztownymi wycinkami drzew na cmentarzu - twierdzi.

Co na to proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, do której cmentarz należy? - Czuję niesmak, że ta pani nie skontaktowała się ze mną, tylko z mediami. Elementarna lojalność nakazuje, żeby takie sprawy wyjaśniać między sobą - uważa ks. prałat Roman Kneblewski.

Państwo Wesołowscy najpierw jednak zawiadomili policję, ale usłyszeli od patrolu, że tę sprawę powinni załatwić z zarządem cmentarza. - Możemy interweniować, jeśli dojdzie do uszkodzenia mienia - wyjaśnia nadkomisarz Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Mimo wyjaśnień administratorki cmentarza, pani Małgorzata ma pretensje, że po wycince gałęzie nie zostały uprzątnięte.

Wczoraj firma, która wykonała wycinkę, zajęła się usunięciem konarów. Zarządczyni zobowiązała się do naprawienia szkód na koszt cmentarza, jeśli takie zostaną stwierdzone. Zadajemy pytanie, dlaczego parafian nie uprzedzono o wycince np. ogłoszeniem wywieszonym w gablocie? - A co by to zmieniło? - pada odpowiedź.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski