Wędrując przez Chorzów, zauważyłem nową tablicę z napisem „Muzeum Hutnictwa”. Strzałka kierowała za betonowe ogrodzenie, otaczające potężne przemysłowe cmentarzysko, ciągnące się niemal do centrum miasta. Ludzie z mojego pokolenia znali je jako Hutę Kościuszko. Za czasów PRL-u rozświetlało miasto łuną pieców martenowskich i budziło basowymi jękami młotów w kuźni. Potem huta stopniowo milkła, hale pustoszały… Przetrwała jej mała część, wykupiona przez światowego potentata: ArcelorMittal.
Idąc w kierunku wskazanym przez strzałkę, dotarłem do budynku, w którym po gruntownym remoncie stare połączyło się z nowym w zgrabną całość. Pierwsze w Polsce muzeum hutnictwa otwarto ledwie miesiąc wcześniej. Powstało w zabytkowym gmachu elektrowni, liczącym 2,5 tys. metrów kwadratowych. Przebudowa go na muzeum kosztowała ponad 32 mln zł, z czego 15 milionów to unijna dotacja w ramach projektu o nazwie „Rewitalizacja i udostępnienie poprzemysłowego dziedzictwa Górnego Śląska”.
Samorządowe władze Chorzowa w 2010 roku kupiły elektrownię od jednego z banków i pierwotnie chciały gmaszysko zburzyć, a teren sprzedać. Na szczęście zwyciężyła inna koncepcja. By ją zrealizować, chorzowski ratusz porozumiał się z Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu i wspólnie z sukcesem powalczono o unijne pieniądze.
Muzeum Hutnictwa w Chorzowie pozwala ciekawie spędzić około półtorej godziny. W jego głównej sali zgromadzono stare maszyny. Uwagę przykuwają zwłaszcza dwa potężne młoty do kształtowania stali. Oba powstały w Niemczech w 1897 r. i były wykorzystywane jeszcze w… drugiej dekadzie XXI wieku!
Przy każdym eksponacie stanął interaktywny, multimedialny „przewodnik”. Na ekranie można zobaczyć ciężki sprzęt w akcji. Oryginalnym dopełnieniem są opowieści do kamery i mikrofonu, snute przez starych „kościuszkowców”, którzy w hucie przepracowali po kilkadziesiąt lat. Można się z nich dowiedzieć, jak ciężka i niebezpieczna to była praca. Chociaż rozmowy nagrano niedawno, w 2020 r., odnosiłem wrażenie, że dawni pracownicy jeszcze nie byli gotowi, by publicznie wyznać całą prawdę o swej pracy.
Obok głównej sali znajdują się dwie mniejsze. W pierwszej, m.in. oglądając stare wydania Polskiej Kroniki Filmowej, można się przekonać, jak Huta Kościuszko (wcześniej Królewska Huta i Huta Piłsudski) wpłynęła na rozwój Chorzowa. W drugiej sali znajduje się kino z panoramicznym, półokrągłym ekranem, w której zwiedzający oglądają film o powstaniu rudy żelaza oraz historii jej wydobycia i obróbki.
Dlaczego opowiedziałem o muzeum w Chorzowie? Nie mieliśmy wprawdzie w Bydgoszczy hut, ale interesujących zakładów historia nam nie poskąpiła. Na ich bazie powstał szlak TEH2O, z m.in. Exploseum i Europejskim Centrum Pieniądza. Mamy też Muzeum Wodociągów i od niedawna Muzeum Kanału Bydgoskiego. Czekamy teraz, co ukaże się naszym oczom w młynach Rothera. I oby to nie był koniec pomysłów na ratowanie zabytków techniki i pamięci weteranów pracy. Bo nie każdy młot czy opowieść, jak te z Chorzowa, doczekają miejsca w muzeum.
