„Śnieg znów zaskoczył drogowców” - można usłyszeć każdego roku od zdenerwowanych kierowców. Często niesłusznie.
<!** Image 2 align=middle alt="Image 11402" >
Zima dla drogowców trwa niezmiennie pełnych pięć miesięcy: od 1 listopada do 31 marca. Dziś nie ma już mowy o zaskoczeniu. Są automatyczne czujniki, sieć punktów informacyjnych i wystarczająca ilość sprzętu do zwalczania skutków zimy.
Kiedy pada śnieg, nikt gwarancji na przejezdność, choćby najważniejszych dróg, dać nie może. Po ustaniu opadów służby mają co najmniej dwie godziny na doprowadzenie trasy do określonego standardu.
Dla drogowców najgroźniejsze są nagłe zmiany pogody: intensywne opady śniegu, raptowne obniżenie temperatury, szybko postępująca odwilż. W naszym klimacie są to, niestety, zjawiska częste.
Akcję zimowego utrzymania dróg na obszarze naszego województwa koordynuje Zarząd Dróg Wojewódzkich w Bydgoszczy w oparciu o rejony dróg istniejące w Inowrocławiu, Toruniu, Tucholi, Wąbrzeźnie, Włocławku i Żołędowie. Dyżury w rejonach pełnione są w zależności od sytuacji na drogach.
Gdzie szukać informacji?
O stanie dróg na terenie Kujawsko-Pomorskiego dowiadywać się można na bieżąco na stronie: www.zdw-bydgoszcz.com.pl/html/komunikaty/ZIMA.HTM. Dwa komunikaty dziennie obrazują sytuację z godz. 6.00 i 13.00. Funkcjonuje także sieć punktów informacji drogowej przy każdym z wojewódzkich oddziałów Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Dodatkowo w Generalnej Dyrekcji DKiA, poza godzinami pracy, pod nr telefonu (22) 375 86 96 działa automat, na który nagrywana jest informacja o aktualnych warunkach ruchu na sieci dróg krajowych.
Z wczorajszego komunikatu ZDW dla Kujawsko-Pomorskiego: temperatura od -1 do 1 st. C, opadów brak; pracuje na drogach 21 piaskarek i solarek, a dyżuruje dalszych 8, w teren wyjechały też dwa pługi; lokalna śliskość panuje na drogach 241 Tuchola-Wągrowiec, 265 Brześć Kujawski - Gostynin i 534 Grudziądz - Rypin.
Od kilku lat przez drogowców stosowane są automaty sygnalizujące nadchodzącą gołoledź, rozmieszczone w miastach. Posiadają one czujniki reagujące na temperaturę powietrza, powierzchni ziemi oraz stopień wilgotności. Informacje z czujników są komputerowo analizowane i jeśli parametry będą wskazywały na tendencję do wystąpienia gołoledzi, zaalarmują samoczynnie sygnałem dźwiękowym lub wizualnym. Dyspozytorzy wysyłają wówczas w teren solarki, mając pewność, że za godzinę, najdalej dwie, zrobi się ślisko.
Sól - nasz zbawca i wróg
Do zwalczania śliskości jezdni używana jest głównie „mokra sól”. Nikt jak na razie nie wynalazł skuteczniejszego, równie taniego i łatwo dostępnego środka.
- Spadająca na obrotowy talerz umocowany z tyłu pojazdu sól ze zbiornika jest zraszana solanką - wyjaśnia Bogumił Grenz z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - W ten sposób szybciej działa. Środek przykleja się do jezdni i wiatr nie roznosi go na pobocza, jak bywa to w przypadku suchej soli.
Sól skutecznie rozpuszcza lód w temperaturze do minus 5 st. C. Kiedy jest chłodniej, przestaje działać. Musi być wówczas wspomagana przez chlorek wapna. Wielkość stosowanej domieszki zależy od temperatury. Przy 6-7 stopniach na ogół dodaje się 15 procent tego związku, ale jeśli mróz przekracza 10 stopni, stosuje się nawet 35 procent.
Używanie środków chemicznych przez drogowców regulują odpowiednie przepisy. Rozporządzenie ministra ochrony środowiska stanowi, że jeśli zima jest „normalna”, można rozsypać do kilograma soli na metr kwadratowy. Przy zimie „ostrej” - dwa razy więcej.