Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przychodzi matka do coacha... Rozmowa z Dorotą Skublicką-Michalską

Z coachem Dorotą Skublicką-Michalską* rozmawia Dominika Kucharska
Staramy się sprostać nie tylko swoim wyobrażeniom o macierzyństwie, ale i wyobrażeniom swojej matki, teściowej, partnera, sąsiadki, generalnie wszystkich naokoło. A to przecież nigdy się nie uda.

Współczesna matka potrzebuje coacha?
Na pewno nie każda, ale wiele tak i nie jest to fanaberia. Współczesne matki są pod ogromną presją bycia świetną we wszystkim. Tylko co to znaczy być świetną? Świetna matka to ta, która karmi piersią do 4. roku życia i ta, która piersią nie karmi w ogóle. Nie ma znaczenia, którą opcję wybierze - w oczach części otoczenia poniesie porażkę. Tak samo jest z pracą. Złymi matkami są zarówno te, które pracują zawodowo, jak i te, które zostają w domu. Oczywiście są kobiety odporne na presję, mające bardzo silnie ugruntowane własne zdanie. Większość jednak jest podatna na wpływy. Już sama sytuacja zostania mamą sprawia, że nie czujemy się w stu procentach pewne. Nagle trzeba sprostać nie tylko swoim wyobrażeniom o macierzyństwie, ale i wyobrażeniom swojej matki, teściowej, partnera, sąsiadki, generalnie wszystkich naokoło. A to przecież niemożliwe, nigdy się nie udaje. Mamy czują się niesamowicie zagubione.

I wtedy wkracza coach?
Wtedy matka przychodzi do coacha z nadzieją, że pomoże jej odnaleźć się w tej skomplikowanej sytuacji, uporządkować często sprzeczne uczucia, poukładać myśli… Coacha bardzo potrzebują mamy, które na początku macierzyństwa zatapiają się w tym stanie całkowicie, odstawiając wszystko inne na dalszy tor. Takie kobiety, niechcący, gdzieś po drodze, gubią siebie. Stają się tylko i wyłącznie matkami, co początkowo bardzo im pasuje. Do czasu jednak. Nagle budzą się i pytają, a gdzie w tym wszystkim JA jestem? Takie przebudzenie może nastąpić po pół roku czy dwóch, albo i po pięciu latach. Wiem, bo sama byłam taką matką.

Mimo całej tej wiedzy?
Wtedy jeszcze jej nie miałam. Długo czekałam na dziecko i kiedy wreszcie się udało, skupi¬łam się tylko na nim. Przez jakiś czas bardzo mi to odpowiadało, było naprawdę dobrze. Ale w pewnym momencie ta sytuacja zaczęła mnie uwierać. Jasne, że mama zajmująca się dzieckiem nie siedzi przez cały czas zamknięta w czterech ścianach, ubrana w rozciągnięty i wiecznie brudny dres. To nie te czasy. Matki wychodzą do ludzi i ja też wychodziłam. Jednak czułam, że świat gdzieś tam mi ucieka, bo to nieprawda, że dzieci nie są ograniczeniem. Są. Niektóre kobiety tęsknią za własnymi myślami, za czymś, co robią tylko dla siebie. Są i takie, które tęsknią za pracą, ale niekoniecznie tą ostatnią, bo już dziś wiedzą, że siedzenie do nocy czy odrabianie zaległości w weekend, z płaczącym obok dzieckiem, nie wchodzi w grę. Zaczynają myśleć o innym zajęciu, choć często nie mają pojęcia jakim. Tu coach też może okazać się bardzo pomocny.

Świat aż tak się zmienił? Gdyby moja mama, babcia czy ciotki usłyszały, że dziś matkom potrzeba coacha, to złapałyby się za głowę.
Oj, tak, świat się zmienił i to bardzo! Wydaje mi się, że kiedyś łatwiej było skupić się na jednym. Dziś wokół nas jest tyle możliwości, że trudność wzrasta. Nie każdy potrafi z tego ogromu odcedzić tylko to, co jest mu naprawdę potrzebne do szczęścia i dopiero wtedy zastanowić się, jak to osiągnąć. Zamiast tego chcemy mieć wszystko. A wszystkiego, rzecz jasna, mieć nie możemy. Wtedy rodzi się w nas frustracja.

Historie matek, które przychodzą do Ciebie są podobne?
Niekoniecznie. Każdy z nas jest inny, chce w życiu czegoś innego i w innym momencie pożąda zmiany. Mam dwie klientki, które dopiero są w ciąży, a już odczuwają taką potrzebę i chcą odpowiedzieć sobie na parę pytań. Macierzyństwo zmienia perspektywę. Trzeba powiedzieć jeszcze o jednym. Otóż długie skupianie się tylko na macierzyństwie z jednej strony wpędza w przekonanie, że świat poszedł do przodu, a ja zostałam gdzieś w tyle. Z drugiej strony zaś zostanie matką jest energetycznym kopniakiem, budzi drzemiącą dotąd moc i przekona¬nie, że mogę dużo. To paradoks macierzyństwa. Niektóre dziewczyny odczuwają to zanim jeszcze urodzą, inne dopiero kilka lat po porodzie.

I co im radzisz?
Coach nie daje rad. Jeśli to robi, znaczy, że nie jest coachem. Można być mentorem, używając filozofii coachingu i wywodzących się z niej narzędzi - wtedy doradzanie wchodzi w grę. Ja zamiast tego zadaje klientkom takie pytania, że odpowiadając na nie, same znajdują rady. To nieraz szczegóły, ale potrafią one całkowicie odmienić życie. Bo zastanówmy się, ile dostajemy rad. To zaczyna się w dzieciństwie i trwa do końca życia. Jasne, że nie wszystkie rady są złe, ale po prostu nie wszystkie są nasze, nie wszystkie współgrają z tym, czego my potrzebujemy. Jeśli nie są one podparte naszymi osobistymi motywacjami, to kierując się nimi gdzieś tam dojdziemy, ale zmaltretowani i pod przymusem.

Czytałam ostatnio o kobietach pracujących w korporacjach, które traktują dziecko jak kolejny projekt…
Pewnie tak trochę jest. Wiąże się to z tym, co mówiłam na początku - że wizji idealnego macierzyństwa jest mnóstwo. Możemy z tego oceanu pomysłów wybrać ten, który wpisuje się w nasz projekt. Ja na przykład byłam absolutnie przekonana, że będę karmić piersią. Zrobiłam wszystko podręcznikowo, nie kupiłam smoczków, ostrzegłam wszystkich naokoło przy porodzie, że jak ktoś da smoczka, to zabiję. Uparłam się, bo uznałam, że tak trzeba, bo to lepsze, bo tak to sobie zaprojektowałam. I męczyłam swoje dziecko długo. Syn płakał przez pierwsze tygodnie życia bez przerwy, jak się później okazało - z głodu. Ja też płakałam, z bezradności. W końcu dałam butelkę. Bardzo przeżyłam moment rezygnacji z tego, co sobie założyłam. Odczułam to jako porażkę. A moje dziecko? Zaczęło się uśmiechać, rosnąć, przestało krzyczeć z głodu i ze złości. I co mi przyszło z tego projektu? To wszystko dodatkowo pogłębia Internet, fora, pogaduszki. Poczucie wspólnoty jest fajne, ale trzeba bardzo krytycznie do tego podchodzić i trzeba zawsze pamiętać o sobie.

Nie dla każdej matki to takie oczywiste.
Właśnie, ale to się naprawdę nie kłóci z macierzyństwem. Kto powiedział, że matka ma być tylko robotem obsługującym dziecko?

Część społeczeństwa ma takie podejście.
Ale to nie działa! Jeśli matka pomyśli również o sobie, zadba o siebie, to nie skrzywdzi swojego dziecka. „Szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko” - banał, wiem, ale to prawda. Przecież i tak robimy wszystko przez pryzmat miłości, dbając, by naszemu dziecku było dobrze. Jedno drugiego nie wyklucza. Nie ma niebezpieczeństwa, że tak się w siebie zapatrzymy, że zostawimy dziecko samo sobie. Nic się nie stanie, jak mama powie „Stop. Teraz tata czy babcia się tobą zajmą” albo „Stop. Nie wchodź teraz do pokoju, bo to chwila dla mnie, ktoś inny w domu się tobą zajmuje”. Te chwile tylko dla siebie są krótkie, ale dają ogromną siłę i potem procentują.

Czemu tak wielu mamom to „stop” nie może przejść przez gardło?
Bo się tego boją. Bo starsze pokolenie powiedziało - jesteś matką, masz obowiązki. To tkwi w naszych stereotypach. Oczywiście, że matka ma obowiązki, ale to nie znaczy, że jej życie się skończyło. Kolejny paradoks - jesteśmy coraz bardziej nowoczesne, a jednocześnie tak łatwo dajemy się wtłoczyć w rolę matki robota.

Coach przeraża mniej niż kiedyś przerażał psycholog?
Zdecydowanie. Coaching to modne słowo, choć wiele osób nie wie, co się za nim kryje. Ludzie nie boją się coacha, bo nie przychodzi się do niego mając jakieś braki czy jak jest się chorym. Do coacha idzie się, żeby osiągnąć sukces. To przewaga coachingu nad innymi formami pomocy.

Chcesz mi powiedzieć, że każda matka, która do Ciebie przychodzi, tak naprawdę przychodzi po sukces?
Tak, jeśli tego chce. Sukces ma różne oblicza. To nie zawsze willa i miliony na koncie. Coraz więcej matek odczuwa potrzebę zmiany oraz rozwoju i to nie tylko zawodowego. W jakimś stopniu dzieje się tak dlatego, że ten świat jest dla kobiety trudny. Chcemy być świetnymi pracowniczkami, matkami, żonami, kochankami, chcemy być oczytane, chodzić do teatru, kina… To jest nie do zrobienia, ale szukamy sposobu, aby do tego dojść. Szukamy narzędzi organizacji czasu, poradników, w których znajdziemy odpowiedź, jak żyć. Coraz więcej kobiet prze do przodu, choć często nie wiedzą tak naprawdę, dokąd zmierzają. Coach może pomóc im znaleźć odpowiedź na pytanie o cel.

O jakich jeszcze sukcesach marzą matki?
W kontekście tej rozmowy może wyda się to dziwne, ale dla niektórych sukcesem jest możliwość spędzenia życia w domu z dziećmi. Nie jest łatwo tak poukładać sobie wszystko w głowie, żeby móc to robić i rzeczywiście czerpać z tego radość. Dla innych mam sukcesem jest posiada¬nie jakiegokolwiek hobby, mimo obowiązków związanych z dziećmi i pracą. Jeszcze inna marzy o wielkiej karierze. W coachingu skupiamy się też na tym, aby klient bardzo dobrze zastanowił się, czy wie, jak zmiana, do której dąży, wpłynie na jego otoczenie, życie i czy wiedząc to, wciąż jej chce. Zdarza się, że klient dochodzi do wniosku, że nie jest ona warta tego, co może przez nią stracić. Podam przykład z odchudzaniem. Ktoś bardzo chce schudnąć, ale mu nie wychodzi. Potem się okazuje, że tego, co tej osobie daje jedzenie nie da się zastąpić niczym innym i właściwie woli ona nosić większy rozmiar niż rezygnować z przekąsek. Nie ma sensu szarpać się przez całe życie o coś, co wcale nie jest aż tyle warte.

Widzisz ten sukces u matek, które do Ciebie przychodzą?
Tak. Jeszcze mi się nie zdarzyło, abym po kilku sesjach nie zauważyła blasku w oczach, rozkwitania. Gdy kobieta uświadamia sobie, że wystarczy zrobić to i to, żeby osiągnąć zamierzony cel, rodzi się w niej niesamowita energia. Doskonale pamiętam też jedną ze swoich pierwszych klientek, mamę dwójki dzieci. Na wstępie powiedziałam, że jestem tu dla niej, że na niej się skupimy. Była w szoku. Przyznała, że nie pamięta, kiedy ostatni raz miała czas tylko dla siebie. Matki biegają na basen - bo to dobre dla dziecka, na zajęcia muzyczne - bo rozwijają dziecko, ale żeby gdzieś pójść tylko dla siebie… Tej kobiecie nie mieściło się to w głowie. Dlatego też pierwsze zajęcia grupowe organizuję w miejscach, do których mamy mogą przyjść z dziećmi. Z czasem uczą się, że można malucha zostawić z kimś innym, ale muszą do tego dojrzeć.

Ojcowie przychodzą do coacha z podobnymi problemami jak matki?
Nie. Panowie przychodzą z problemami, które raczej nie wiążą się z ojcostwem. Ale to nie jest dziwne, bo mimo że ojcowie bardzo angażują się w wychowanie dzieci, to wciąż obowiązuje niepisana zasada, która mówi, że ojciec robi to, gdy chce, a matka po prostu musi. Może kiedyś, w dalekiej przyszłości się to zmieni… Za innym podejściem ojca i matki stoi też fakt, że to kobieta, która nosi ciążę, zmaga się z burzą hormonów, to na kobietę wywierana jest większa presja bycia taką matką a nie inną. Ale tę sytuację też da się poukładać. Jeśli między dwojgiem jest partnerstwo, to kobieta również powie, że czegoś nie musi. To kwestia ustalenia relacji w związku i to też można przekuć w sukces.

A zdarzyło Ci się, że zmiana u klientki była tak duża, że mąż nie poznał żony?
Tego jeszcze nie było. (śmiech) Mam za to sygnały, że z kobietą, która wie, co jest jej potrzebne i zna swoje priorytety, łatwiej się żyje, bo ona wreszcie mówi czego chce. I okazuje się, że ten facet bez marudzenia zajmie się częściej dzieckiem, jeśli konkretnie usłyszy, że kobieta tego potrzebuje. A kobiety niestety mają z tym problem, bo z tyłu głowy siedzi myśl, że ona musi wszystko sama, a on na pewno ubierze dziecku złe skarpetki, albo da złe drugie śniadanie. Pierwszym krokiem musi być więc to, że mama sama sobie odpuści - tak naprawdę, bez wyrzutów sumienia.

Mając takie doświadczenia udało Ci się, jako matce, uniknąć wielu błędów?
Popełniłam ich wiele, ale też na nich właśnie najwięcej się nauczyłam. Teraz jest mi łatwiej. W związku z tym, czym się zajmuję, mam większą świadomość, wiele rzeczy mielę sobie w głowie i zadaję sobie pytania, choć też czasem od nich uciekam. Wiedza, którą posiadam, daje mi dwie rzeczy. Po pierwsze, jeśli chcę, żeby było mi lepiej, to wiem, że muszę coś zmienić. Po drugie, zadaję sobie sprawę z tego, że sterują nami prze¬konania, które często po prostu tylko nas ograniczają.

*Dorota Skublicka-Michalska

Coach, filolog, dziennikarka i pedagog. Założyła i prowadzi wraz z koleżanką akademię MamoPotrafisz.pl, współorganizatorka festiwalu „Bydgoszcz z Pasją”, współpracuje z bydgoskim „Klubem Przedsiębiorczych Mam”, prowadzi warsztaty w ramach akcji „Maj Mam”, wspomaga StartUp Cafe w Europejskim Centrum Doradczym „Consilis”. Szczęśliwa żona i mama dwójki dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!