<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Przychodzi baba z grypą do lekarza, a lekarz też z grypą - i bada. Potrafiliśmy się śmiać za okupacji, to i grypa naszego poczucia humoru nie rozłoży. W Chorwacji mnich Miroslav Bustruć głosi, że szczepienia mają doprowadzić do zagłady ludzkości. „Część planu zakłada wykorzystanie chorób. Dawka szczepionki zawiera mikrochip. Chcą przejąć nad wami kontrolę” - przestrzega ojciec Bustruć. U nas za Wernyhorę (i nie tylko) najbardziej lubi się przebierać poseł Palikot.
Ostatnio, będąc w transie, zobaczył byłych ministrów zdrowia, Piechę i Balickiego, jako tajnych agentów produkujących szczepionki koncernów farmaceutycznych. W normalnych czasach taka zniewaga krwi by wymagała, albo przynajmniej sądu. W czasach pandemii, niczym w „Dżumie”, część norm podlega zawieszeniu - i Palikota za takie gadanie nikt pewnie nawet nie zwymyśla. Palikot nie jest lekarzem ani menedżerem od zdrowia, więc rozsądny Polak jego zdrowotnych wynurzeń nie traktuje serio. Gorzej, gdy sprzeczne sygnały płyną ze środowiska lekarskiego.
<!** reklama>Rozsądny Polak ma prawo czuć się zagubiony, gdy lekarze namawiają do szczepień, a sami się nie szczepią. Albo gdy najpierw toczy się lawina oskarżeń w związku z tym, że rząd wciąż nie podpisał umowy na zakup szczepionki przeciwko świńskiej grypie, a potem minister zdrowia oświadcza, że należy się szczepić przeciwko grypie sezonowej, bo ta szczepionka też daje odporność przeciwko świńskiej. Niektórym lekarzom zamiast przysięgi Hipokratesa bardziej przydałaby się sądowa: „Będę mówił prawdę”. No i konsylium, dla ustalenia, gdzie jest ta prawda.
