<!** Image 2 align=none alt="Image 200774" sub="Bydgoszczanie świętują otwarcie trasy tramwaju do dworca [Fot. Dariusz Bloch]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Nie jestem wielkim fanem pojazdów szynowych, lecz mam do nich sentyment. I kiedy, z rzadka, bo z rzadka, zdarza mi się jechać tramwajem, z satysfakcją powtarzam sobie w duchu wiersz Juliana Tuwima, rozpoczynający się od wersów: „A w maju/Zwykłem jeździć, szanowni panowie,/Na przedniej platformie tramwaju!/Miasto na wskroś mnie przeszywa!/Co się tam dzieje w mej głowie:/Pędy, zapędy, ognie, ogniwa,/Wesoło w czubie i w piętach,/A najweselej na skrętach!...”. Napisany krótko po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, nosił tytuł „Do krytyków” i był czymś w rodzaju manifestu witalności, radości życia. Teraz, po upływie blisko stu lat, chciałbym ów wiersz zadedykować tym krytykom, którzy uparcie powtarzają, że budowa linii tramwajowej do bydgoskiego dworca PKP była wyrzucaniem pieniędzy w błoto.<!** reklama>
W kalendarzu nie maj, lecz słotna końcówka listopada. Niemniej uruchomienie linii do dworca przed tygodniem stało się świętem dla wielu bydgoszczan. Kilkusetosobowy tłum przed mostem tramwajowym na Naruszewicza i zapchane niczym w czasach Tuwima zabytkowe tramwaje. W ubiegły czwartek, a także w piątek autor „Do krytyków” miałby kłopot z jazdą nie tylko na przedniej platformie (taki tramwaj - z odkrytą przednią platformą - stanął, a właściwie ruszył do dyspozycji bydgoszczan). Poeta musiałby powalczyć łokciami o dowolne miejsce w każdej z historycznych, darmowych w te dni bimb do dworca.
Skończyła się promocja, przygasł też entuzjazm. Parę dni temu w komentarzu w jednej z bydgoskich gazet przeczytałem, że tramwaje do dworca dojeżdżają puste. Jako że moja redakcja mieści się o błysk pantografu od nowej pętli na Rycerskiej, postanowiłem sprawdzić tę hiobową wieść własnymi oczyma. Otóż, jest to prawda i zarazem nie jest. Zależy, o której godzinie spojrzeć oraz na którą linię. Najdokładniej przyjrzałem się „3”, która na trasie Wyścigowa - Rycerska i z powrotem kursuje najczęściej, bo w dni powszednie co kilka minut. Gdy poszedłem na pętlę przy Rycerskiej pod koniec porannego szczytu, z kończącego kurs tramwaju rzeczywiście wysiadło raptem kilka osób. Kiedy jednak wróciłem na mój punkt obserwacyjny pod koniec popołudniowego szczytu i spojrzałem na tramwaj ruszający w stronę Wyścigowej, to wypatrzyłem w nim sporo łebków. Wcale nie mniej niż o tej porze zwykle mościło się w autobusach, ruszających w stronę centrum. Przede wszystkim jednak: poczekajmy, nie spieszmy się z uogólnieniami. To dopiero pierwsze dni nowej trasy - a pierwsze koty za płoty. Być może „3” po szczycie powinna ruszać co kilkanaście minut, nie co 7-8. Czas i fachowcy to wyregulują.
W potopie tramwajowych nowin w ostatnich dniach, moim zdaniem, najważniejsze były te dotyczące powrotu planów budowy linii od ronda Bernardyńskiego do Kujawskiego i dalej - ulicą Solskiego przez Szwederowo, w dalszej perspektywie aż do ronda Grunwaldzkiego. Proszę pomyśleć, ile wąskich gardeł, porannych zmór ludzi pędzących do do pracy choć częściowo byśmy odkorkowali: Kujawska, Wojska Polskiego, Solskiego, Bielicka, Stroma, Kruszwicka. Może także Piękna i Szubińska oraz Focha i Królowej Jadwigi. Tak, ta część Bydgoszczy warta jest mszy. Równie warta jak Fordon i w związku z tym nie powinniśmy wybierać pomiędzy tramwajem do Fordonu a tramwajem na Kujawską oraz Solskiego, lecz zacisnąć pasa i zbudować porządną sieć szybkich połączeń po torach. Bo metra to my się raczej w Bydgoszczy nie doczekamy. Może nasze dzieci lub wnuki.
Powrót tematu tramwaju na Kujawskiej obnażył słabość argumentacji, która doprowadziła do odłożenia tej sprawy na półkę pięć lat temu. Wtedy budowa trasy miała się doszczętnie rozbić o rafę, którą wyhodował miejski konserwator zabytków. Chronił on historyczną kolebkę miasta, schowaną za ohydnymi, czynszowymi kamienicami przy Zbożowym Rynku. A teraz okazuje się, że kolebka może spać spokojnie. Wystarczy wyburzyć jedną ruderę na Kujawskiej, przesunąć trochę rondo Bernardyńskie, podsypać ziemi i przełożyć tory dalej od kościoła garnizonowego. Brdy ani żadnego jeziora przesuwać nie trzeba - i tym się, mam nadzieję, różni pomysł urzędników prezydenta Bruskiego od urbanistycznych wizji Jerzego Dobrowolskiego - z zawodu dyrektora w komedii „Poszukiwany, poszukiwana”.