Wczoraj o godzinie 4 rano w zajezdni autobusowej Miejskich Zakładów Komunikacyjnych przy ulicy Inowrocławskiej zaczęli zbierać się kierowcy. Kilkanaście minut później autobusy zjeżdżające z linii nocnych zablokowały wjazd do bazy. - Strajkujemy do skutku! - zapowiedzieli kierowcy. - Paweł Czyrny musi wrócić.
PRZECZYTAJ:Paweł Czyrny spotkał się z załogą MZK. Przekonał do przerwania strajku [WIDEO][ZDJĘCIA]
Błyskawicznie powołano pięcioosobowy komitet protestacyjny. Na trasę nie wyjechało 160 autobusów. Zablokowana została również zajezdnia tramwajowa. Do protestu przyłączyło się kilkudziesięciu motorniczych. Około godz. 5 do MZK przyjechał Mirosław Kozłowicz, zastępca prezydenta. Strajkujący nie chcieli z nim rozmawiać. - Pan wiceprezydent nie miał żadnych pełnomocnictw, nie mógł o niczym decydować - w ten sposób tłumaczono nam brak woli przystąpienia do rozmów.
PRZECZYTAJ:[AKTUALIZACJA] Niedźwiecki rezygnuje. Kierowcy nie rezygnują ze strajku. Atmosfera w ratuszu napięta
Podczas porannej konferencji prasowej prezydent Rafał Bruski poinformował o tym, że strajk jest nielegalny i że sprawą powinna zająć się prokuratura. Kilka godzin później rezygnację ze stanowiska prezesa MZK złożył Łukasz Niedźwiecki. Jego dymisji żądali pracownicy MZK. Mimo to protestu nie zawieszono.
PRZECZYTAJ:[STRAJK] Prezydent Bruski: nielegalny strajk uderza bezpośrednio w mieszkańców
Strajkujący czekali na powrót byłego prezesa, Pawła Czyrnego. - Przyjechał i poprosił o zakończenie protestu - poinformował nas Marek Napierała, przewodniczący zakładowej „Solidarności”. - Posłuchaliśmy. Nie ma w Polsce wielu prezesów, których tak entuzjastycznie wita załoga. Paweł Czyrny jest członkiem zarządu i mamy nadzieję, że wróci na stanowisko prezesa spółki. Około godziny 14 z zajezdni wyjechały autobusy i tramwaje MZK.