Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Krajewskiego historia wątpliwa

Alicja Cichocka
Pomyłki logiczne, błędy warsztatowe, wykorzystywanie cudzych tekstów - upubliczniono sprawozdanie komisji oceniającej habilitację Mirosława Krajewskiego.

Pomyłki logiczne, błędy warsztatowe, wykorzystywanie cudzych tekstów - upubliczniono sprawozdanie komisji oceniającej habilitację Mirosława Krajewskiego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 99431" sub="Mirosław Krajewski był w latach 1996-2002 rektorem WSHE we Włocławku. Habilitację zdobył na UMK, obecnie jest profesorem zwyczajnym UKW Fot. Archiwum">Od miesięcy o dostęp do sprawozdania komisji UMK walczył Marek Wroński, naukowiec i redaktor miesięcznika „Forum Akademickie”, w którym od lat opisuje patologie polskiej nauki.

Jedną z nich był przypadek pracy habilitacyjnej eksposła Samoobrony, Mirosława Krajewskiego, która okazała się naukowym kantem. Komisja historyków UMK w osobach prof. Magdaleny Niedzielskiej, prof. Leszka Kuka oraz prof. Szczepana Wierzchosławskiego uznała ją za „niesamodzielną”. Uczelnia podała do publicznej wiadomości wyniki naukowego śledztwa. Jednak do sprawozdania odmawiała dostępu.

Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał rację Wrońskiemu i uznał informacje za jawne. Październikowe FA publikuje wnioski komisji. Opinia historyków jest druzgocąca. Struktura i treść habilitacji została oparta głównie na publikacji z 1938 roku ks. Czesława Lissowskiego pt. „Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej”. Znaczna część publikacji jest wręcz dosłownym przepisaniem tekstu Lissowskiego.

<!** reklama>Mirosław Krajewski powoływał się na te same źródła co ksiądz, choć - jak dowodzą historycy z komisji - nie mógł mieć do nich dostępu, bo nie istnieją. Te, które ocalały po II wojnie ma w swoich zbiorach Archiwum Państwowe w Płocku. Drobiazgowa analiza dokumentów nie ma jednak znaczenia wobec wniosku do jakiego doszli historycy UMK: „Niezależnie więc od tego, czy akta istnieją, czy nie, czy mają taką, czy inną sygnaturę, Krajewski z nich nie korzystał” i na dowód podają opinię archiwum z Płocka, które sprawdziło metryczki swoich użytkowników.

Historycy piszą też o ogólnych wrażeniach po lekturze habilitacji: „Tekst Krajewskiego zawiera błędy merytoryczne, logiczne, pomyłki wynikające z niedostatku rzetelności badawczej bądź niedomagań warsztatu historyka”. UMK, który miesiącami odmawiał dostępu mediom do dokumentu, ograniczył się do określenia habilitacji „niesamodzielną”.

Mirosław Krajewski w liście przesłanym do naszej redakcji odpiera zarzuty powołując się na „trzy niezależne ekspertyzy, które potwierdzają, że praca z 1994 r. ma całkowicie charakter samodzielny, nawet bez znamion plagiatu”.

Dziekan historyków, prof. Jacek Gzella, odmawia komentarza w tej sprawie. Jest zdziwiony, że dokument został upubliczniony. Prof. Janusz Małłek, który był dziekanem wydziału, gdy Krajewski bronił habilitacji, przed lekturą sprawozdania nie podejmuje się komentować druzgocącej opinii.

- Jestem zaskoczony, tym bardziej że recenzentami tej pracy byli bardzo dobrzy historycy (profesorowie Sławomir Kalembka, Jerzy Skowronek, Jerzy Zdrada - przyp. red.).

Warto wiedzieć

Jak UMK walczy z kantami naukowymi?

  • Władze uniwersytetu w tym roku uruchomiły warsztaty dla studentów z ochrony własności intelektualnej.
  • W końcu czerwca o nierzetelności naukowej wypowiedziała się Rada Wydziału Humanistycznego. Za plagiat pracy zaliczeniowej chce karać studenta obligatoryjnym powtarzaniem roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!