N. powiedział, że dowiedział się o zatrzymaniu dwóch osób za naruszenie przez nich nietykalności funkcjonariuszy.
- Miałem wtedy dyżur domowy. Naczelnik pionu kryminalnego powiedział, że jeszcze tego samego dnia, o ile pozwolą na to środki i siły, zostaną tym osobom postawione zarzuty. Później dowiedziałem się, że miało to miejsce tego samego dnia późnym wieczorem.
W poniedziałek do N. zadzwonił komendant miejski i zapytał, czy N. wie o zdarzeniu opisanym w prasie, a które miało dotyczyć pobicia zatrzymanych przez policję.
- Nic o tym nie wiedziałem. Zapoznałem się z treścią artykułu. Z późniejszego postępowania wynikało, że na komisariacie doszło do samookaleczenia jednego z zatrzymanych, który miał uderzyć się głową w ścianę w toalecie.
N. został w tej sprawie najpierw zawieszony w wykonywaniu obowiązków, a teraz po przeniesieniu pełni funkcję zastępcy komendanta w Białych Błotach.
Jeremi P., ofiara pobicia, występuje w procesie jako oskarżyciel posiłkowy. Poszkodowany i jeszcze jedna osoba mieli wracać z imprezy, wtedy zatrzymał ich patrol policji. Jednego zabrano na komisariat.
Oficjalne stanowisko policji po zdarzeniu było takie, że pokrzywdzony dokonał samookaleczenia, uderzając głową w biurko, za którym go posadzono.
Obrońcy oskarżonych - Janusz Olkiewicz i Krzysztof Olkiewicz - wnieśli na początku procesu o wyłączenie jawności sprawy, czyli faktycznie o utajnienie procesu. Argumentowali, że obaj oskarżeni są funkcjonariuszami publicznymi, rozważają powrót do służby, a media opisując tę głośna sprawę już im zaszkodziły "wydając wyrok". Poza tym obrońcy podnosili, że w toku postępowania będą przedstawiać dowody, których ujawnienie jest niepożądane.
Innego zdania był prokurator oraz adw. Janusz Mazur, pełnomocnik poszkodowanego. Ostatecznie sędzia Karol Przybysz postępowania nie utajnił.
- Postawienie w stan oskarżenia jest już w pewnym sensie obciążające dla oskarżonych, ale pamiętajmy o zasadzie domniemania niewinności - mówił.
W akcie oskarżenia prok. Adam Kuraś zarzucał mundurowym, że działali wspólnie i w porozumieniu, a w łazience komisariatu w Fordonie uderzali nieuzbrojonymi rękoma po twarzy i głowie poszkodowanego, powodując u niego liczne obrażenia.
W sądzie podczas procesu byliśmy również tydzień temu