Rekonstrukcje historyczne są coraz popularniejszym sposobem upamiętniania wydarzeń z dziejów najnowszych, choć nie tylko. Ważne i ciekawe wydarzenia prezentowane są w kolejne rocznice, ale i bez specjalnej okazji - dla rozrywki turystów i mieszkańców.
[break]
Nic nie zastąpi wyobraźni
Do rekonstrukcji wydarzeń z bliskiej historii, tak jak niedzielna rekonstrukcja bydgoska, używa się broni strzelającej tzw. ślepymi nabojami oraz materiałów pirotechnicznych. W teorii nie powinny one stanowić zagrożenia tak dla ich użytkowników, jak i publiczności.
- Nie od dziś wiadomo, że najgorszym wrogiem ludzi jest rutyna - ona może zgubić każdego - mówi Włodzimierz Rapkiewicz, prezes stowarzyszenia Narodowa Federacja Strzelecka i współwłaściciel firmy zajmującej się m.in. wypożyczaniem broni do potrzeb rekonstrukcji. - Możemy posiadać najlepsze regulacje prawne, ale wyobraźni i odpowiedzialności nic nie zastąpi.
Policja i prokuratura prowadzą dochodzenie w sprawie niedzielnego incydentu. Doszło do niego podczas przygotowywania armaty do odpalenia. W środowisku rekonstruktorów mówi się, że eksplozja pocisku była wynikiem braku ostrożności podczas obsługi działa.
- Czynności z udziałem biegłego trwać będą co najmniej kilka tygodni - mówi „Expressowi” Leon Bojarski, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe.
Jest bezpiecznie, ale...
Przeglądając doniesienia medialne na temat rekonstrukcji rzadko natknąć się można na informacje o wypadkach.
- I nic dziwnego, bo olbrzymia większość osób, która jest w nie zaangażowana, to osoby odpowiedzialne - komentuje Włodzimierz Rapkiewicz. - Regulatorem są m.in. pieniądze. To nie jest tania zabawa i aby brać w niej regularnie udział, trzeba mieć dobrą sytuację finansową. To kolejny powód, by obecność przypadkowych osób zredukować do minimum.
Rekonstruktorzy żartują, że czasem największym wrogiem dla nich są inni rekonstruktorzy, którzy swoje „zadanie bojowe” traktują zbyt serio. Siniaki i stłuczenia, szczególnie podczas inscenizowania walki wręcz, do rzadkości nie należą.
Takich imprez będzie coraz więcej, bo to ciekawa forma propagowania historii. Szczególnie w okresie wakacyjnym afisze pełne są doniesień o kolejnych rekonstrukcyjnych imprezach.
- Rozsądek zachować muszą obie strony - publiczność również - podsumowuje Włodzimierz Rapkiewicz. - Niedawno byłem świadkiem, jak tuż przed jadący czołg wyskoczyła matka z dzieckiem, która akurat wtedy musiała przebiec na drugą stronę drogi...