Panie Prezydencie, cieszy duży awans, natomiast są kryteria wyraźnie obniżające pozycję w rankingu, choćby pozyskiwanie środków unijnych.
- Większość środków została przyznana zanim objąłem urząd prezydenta Bydgoszczy. W pełni będę mógł wziąć odpowiedzialność za pozyskanie środków w ramach perspektywy unijnej w latach 2014-2020. Już na dziś mamy zapewnione 60 procent środków z poprzedniej perspektywy, choć jesteśmy dopiero na początku nowego okresu programowania. Mamy więcej pomysłów i projektów niż dostaniemy dofinansowania. Musi tak być, żebyśmy maksymalnie wykorzystali szansę na zdobycie unijnych środków.
Wyraźniej poniżej średniej kształtują się też nakłady na gospodarkę mieszkaniową. Czy zwiększy je Pan w najbliższych latach?
W 2010 roku nakłady na remonty i modernizacje miejskiego zasobu mieszkaniowego wynosiły 4,5 mln; w 2015 roku już 18 mln. To pokazuje, że konsekwentnie w ciągu ponad czterech lat nakłady wzrosły czterokrotnie i nadal będą rosły. Inwestuje też Bydgoskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego - w tej chwili na finiszu jest budowa dwóch bloków w Fordonie, kolejne inwestycje są w przygotowaniu.
Bydgoszcz jest jednym z najbardziej zadłużonych miast. Widzi Pan niebezpieczeństwo dla inwestycji w najbliższych latach?
W 2010 roku realne było widmo bankructwa. Od tego czasu konsekwentnie poprawiają się wszystkie wskaźniki finansowe, co doceniają niezależni eksperci, m.in. agencja ratingowa Fitch Ratings, zmieniając perspektywę finansową miasta ze stabilnej na pozytywną. Sytuacja, jaką zastałem, była jednak na tyle poważna, że nie da się jej naprawić w ciągu roku czy dwóch.
Dziś nie ma zagrożenia dla inwestycji, pod warunkiem, że w pierwszej kolejności będziemy realizować inwestycje ze wsparciem unijnym. Konsekwentnie zwiększamy nadwyżkę operacyjną, by mieć środki na wkład własny do inwestycji ze środków unijnych. Jestem spokojny o naszą sytuację finansową. Powtórka z roku 2010 na pewno nam nie grozi.
