https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent działkę oddał, ale z dużym długiem

Grażyna Ostropolska
Szesnaście lat walczyła z władzami Bydgoszczy o zwrot własności. Prawomocny wyrok NSA dowiódł, że to ona miała rację.

Szesnaście lat walczyła z władzami Bydgoszczy o zwrot własności. Prawomocny wyrok NSA dowiódł, że to ona miała rację.

<!** Image 2 align=right alt="Image 86254" sub="Władysława Balbuza i jej czworonożny przyjaciel na odzyskanej działce / Fot. Tadeusz Pawłowski">Prezydent został zobowiązany, by zwrócić jej nieodpłatnie zabrany niegdyś grunt. Oddał, ale... z zastawem na hipotece, który przekracza ćwierć miliona złotych.

Władysława Balbuza, honorowy prezes Związku Więźniów Okresu Stalinowskiego i społeczny dyrektor Fundacji Pamięci Narodu Polskiego w Bydgoszczy, osoba znana i szanowana, ma żal do prezydenta.

- Naraził mnie i miasto na niepotrzebne koszty - mówi.

Sądowy spór kosztował ją sporo nerwów i zdrowia. Zadłużyła się po uszy, bo renty nie wystarczyło na mecenasów. I do dziś tego długu zwrócić nie może. Działkę z zastawem na hipotece sprzedać trudno.

<!** reklama>- Klient zagląda do ksiąg wieczystych, widzi zastaw i staje się podejrzliwy - mówi rozżalona Władysława Balbuza.

Na dowód, że potraktowano ją brzydko, pokazuje wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku:

„Działanie pozwanego Miasta Bydgoszcz, nierzetelne i nieuczciwe wobec powódki Władysław Balbuzy, burzy zaufanie obywatela do państwa i gminy, a zasada zaufania jest jednym z fundamentów ładu demokratycznego i filarów państwa prawnego” - tak uzasadnił pomyślny dla niej wyrok sędzia Sądu Apelacyjnego, Dariusz Dończyk.

Wyroki, które zapadały wcześniej w Bydgoszczy, były korzystne dla miejskich urzędników. Usprawiedliwiały ich błędy, przywołując, co stwierdzono w apelacji, niewłaściwą wykładnię prawa.

- Wiedziałam, że mam rację, ale napotykałam na mur - twierdzi Władysława Balbuza. O zwrot własności, z której wywłaszczono niegdyś jej wuja, po którym dziedziczy, wystąpiła do prezydenta Bydgoszczy w 1992 roku. Załączyła do wniosku mapki, wskazała numer księgi wieczystej i prawną podstawę zwrotu. Postępowania administracyjnego nie wszczęto. Dwa lata później wystosowała do urzędu kolejne pismo. Zastrzegła w nim prawo sprzedaży tych gruntów przez gminę i dopisała: „Jako była właścicielka mam prawo pierwszeństwa kupna”. Wiedziała, że miasto użyczyło należne jej grunty Spółdzielni Rzemieślniczej Usług Budowlanych i Instalacyjnych „Renobud”.

- Bałam się, że gmina tę firmę uwłaszczy. I te obawy okazały się słuszne - mówi.

Pismo Władysławy Balbuzy wpływa do urzędu w listopadzie, a 4 grudnia 1995 roku gmina Bydgoszcz notarialnie przekazuje zastrzeżone grunty firmie „Renobud” w użytkowanie wieczyste.

- Kto i jaki w tym miał interes? - pyta Władysława Balbuza.

Dla niej dowodem na to, że ktoś bardzo chciał tę prywatną firmę uwłaszczyć, jest wojna, którą wypowiedział jej ratusz.

- Z zażenowaniem słuchałam w sądzie tłumaczeń, że podobno nikt nie znał mojego adresu i nie mógł mnie o prawie do pierwokupu ziemi powiadomić - wspomina. Była już wtedy osobą publiczną i nie było tygodnia, by ktoś nie robił ze nią wywiadu. - W urzędzie jest wydział ewidencji ludności, mieli też moje wnioski o zwrot - przypomina to, co zauważył też gdański sąd.

Unieważniła umowę o wieczystej dzierżawie, zaczęły się odwołania.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski