A-klasowy KS Łochowo w półfinale Pucharu Polski! Wyeliminował III-ligową Pogoń Mogilno 4:2.
<!** reklama>
Rozmawiamy z prezesem Klubu Sportowego Łochowo Wojciechem Ruczyńskim, który miał udział w sprawieniu niespodzianki w Pucharze Polski na szczeblu okręgu.
W środę kibice obejrzeli ciekawe widowisko, lecz chyba niewielu stawiało na wasze zwycięstwo na tym etapie pucharowych zmagań?
Ale my wierzyliśmy, że możemy pokonać silniejszego rywala. Piłkarze Pogoni wysiedli z pięknego autokaru ze słuchawkami w uszach, jak Real Madryt. Tak wyglądała atmosfera przed meczem. A my, po raz pierwszy w tym roku, wybiegliśmy pierwszym składem. Wyjątkowo wszyscy stawili się na to spotkanie. W lidze bowiem różnie z tym bywało. Nasza sytuacja wygląda tak, że wystarczy, że kogoś zabraknie, a drużyna już ma luki w składzie.
Co zadecydowało o wyeliminowaniu drużyny z Mogilna?
Mądra taktyka i gra z kontry. Już w 4 minucie przejąłem szybkie podanie od Jakuba Kasprowicza i strzeliłem gola. Po chwili mogłem podwyższyć na dwa do zera. A trzy minuty później Paweł Perczyński w dogodnej sytuacji został oślepiony przez słońce. Pogoń miała przewagę, lecz to my już po kwadransie mogliśmy prowadzić trzy do zera.
Ale potem Pogoń odrobiła straty...
Tak, i objęła prowadzenie 2:1. Po faulu Marcina Gołaty sędzia podyktował rzut karny, a później rywalowi udało się nas zaskoczyć i wbiec w pole karne. Goście stworzyli jeszcze jedną stuprocentową okazję, lecz na tym było koniec. Na początku drugiej części kolejna nasza kontra i moje uderzenie przyniosło skutek. W tym momencie do zespołu Pogoni wkradło się zakłopotanie.
Jaka była taktyka na dogrywkę?
Dalej grać z kontry, bo co innego mogliśmy robić. Najpierw Krzysztof Szymkowiak minął bramkarza i trafił do pustej bramki, a następnie Dawid Kozanecki dobił piłkę po rzucie wolnym egzekwowanym przez Pawła Perczyńskiego. Awans do półfinału, to największy sukces naszego istniejącego od dziesięciu lat klubu.
I prezes strzela gole...
No, czasem musi.
Ile klub posiada drużyn?
Siedem - seniorzy, juniorzy, trzy grupy młodzików, orlicy i żacy. Pracuje z nimi czterech trenerów: Patryk Skupin, Dariusz Porbes, Piotr Gruda i ja prowadzę naborówkę. Ale nie tylko piłką ludzie żyją. Są chętni, żeby grać u nas w siatkówkę i pod naszym szyldem biegać w maratonach. Mamy orlika, salę gimnastyczną i główne boisko.
Jesteście też znani z różnych akcji.
Tak, podczas ostatniego meczu ubiegłego sezonu zorganizowaliśmy akcję charytatywną dla chorego na raka Kacpra Kudłacza. Spełniliśmy również jego największe marzenie - zorganizowaliśmy spotkanie z Tomaszem Gollobem. Myślimy też o tym, żeby nasz obiekt nazwać imieniem trenera Kazimierza Gurtatowskiego.
A kłopoty z podchmielonymi kibicami, którzy przeklinają na meczach, macie już za sobą?
Już ich nie widać. I od razu więcej ludzi zaczęło się pojawiać na spotkaniach w Łochowie.