Przed spotkaniem z Piastem Gliwice wszystko było jeszcze w ich rękach (nogach? głowach?). Teraz już nie.
Zawisza we wtorek wieczorem musiał wygrać, żeby nie oglądać się na innych w trakcie tej kolejki i w piątek, gdy zostanie rozegrana ostatnia kolejka sezonu.
Niestety, od początku meczu było widać, że podopieczni Mariusza Rumaka nie grają swojej piłki, presja wyniku spętała im nogi. Nie mogli się przebić przez zasieki ustawione przez trenera "Piastunek" Radoslava Latala. Pięciu obrońców, w tym trzech stoperów, to był pomysł na wywiezienie z Bydgoszczy punktu, który potrzebny był im do zapewnienia sobie utrzymania.
A gdy już zawiszanom udało się dostać w pole karne rywali, a nawet przed samą bramkę, to Mica spudłował z trzech metrów!
Remis (drugi kolejny na własnym boisku) to za mało, a ponieważ wyniki innych meczów 36. kolejki nie ułożyły się tak jak trzeba, to teraz już nic nie zależy od samych zawiszan.
Ewentualne zwycięstwo bydgoskich piłkarzy w Chorzowie będzie pyrrusowym zwycięstwem. No, chyba że zdarzy się "piątek cudów" i któraś z drużyn Korona Kielce lub Górnik Łęczna nie wygrają swoich meczów.