Ostatnie mecze nie napawały kibiców "Pawii" optymizmem. W brytyjskich mediach krążyły plotki, że Amerykanin stąpa po cienkim lodzie, gdyż zespół prezentował się poniżej oczekiwań. Dla właścicieli Leeds wczorajsza porażka z Notthingam Forrest była gwoździem do trumny. Dzisiaj oficjalnie zrezygnowano z usług Marscha.
Podczas tegorocznych rozgrywek Amerykanin wygrał tylko 4 mecze, zremisował 6 i przegrał 10. Mając 18 punktów "The Peacocks" plasują się na 17. pozycji.
Warto podkreślić, że Marsch budował swój zespół pod swój styl gry, wydając przy tym nie mało pieniędzy z klubowej kasy. Do klubu dołączyli między innymi trzej reprezentanci Stanów Zjednoczonych: Tyler Adams, Brenden Aaronson oraz najświeższy nabytek, Weston McKennie. Dwaj pierwsi mają ogromny potencjał by w przyszłości przenieść się do światowych klubów, natomiast były gracz Juventusu przeszedł do Anglii w poszukiwaniu minut. We wszystkich tych transferach dużą rolę odgrywał były już amerykański trener, który sprowadzał do szatni swoich rodaków. Nie wiadomo jak wieść o zwolnieniu Marscha wpłynie na tych graczy.
Leeds nie podało następcy Amerykanina, jednak jak podaje Fabrizo Romano, na pewno nie będzie to Marco Bielsa. Leeds United w tym tygodniu czeka wyjazd do Manchesteru, na Old Trafford oraz spotkanie z "Czerwonymi Diabłami" na Elland Road.
