Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje kolejną - po zwiększeniu liczby okręgów wyborczych do 100 - zmianę w organizacji wyborów. Jak donosi "DGP", w partii rządzącej powstał pomysł, by stworzyć wyodrębnioną administrację wyborczą, która zajęłaby się organizacją głosowań. Takie rozwiązanie poskutkowałoby odebraniem dużej części kompetencji samorządom.
Są dwa scenariusze
W tej chwili organizacją wyborów zajmuje się Państwowa Komisja Wyborcza, Krajowe Biuro Wyborcze, korpus urzędników wyborczych podległych KBW, komisarze wyborczy i samorządy. To właśnie samorządy są odpowiedzialne za spisy wyborców, przygotowanie lokali wyborczych, wyposażanie komisji itd.
Pomysł, jaki powstał w PiS-ie zakładałby przejęcie przez nowy korpus zadań, które dziś wykonują samorządowcy - wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast.
"DGP" donosi jednak, że w partii ścierają się dwie koncepcje tego, jaki ostatecznie kształt miałaby przybrać zmiana w organizacji wyborów. Pierwszy projekt zakłada, że nowy korpus wyborczy byłby podległy MSWiA. Takie rozwiązanie z miejsca zostałoby jednak odebrane jako jawne upolitycznienie organizacji wyborów.
Bardziej prawdopodobna wydaje się zatem druga opcja, zakładająca, że administracja wyborcza funkcjonowałaby pod nadzorem Krajowego Biura Wyborczego. KBW już w tej chwili dysponuje kilkoma tysiącami urzędników wyborczych, dzięki czemu taka zmiana byłaby bardziej naturalna.
Dlaczego PiS chce zmienić organizację wyborów?
Rozmówcy "DGP" z Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że pomysł nie jest kontrowersyjny.
- Chcemy po prostu czerpać wzorce z innych krajów, takich jak Francja czy Niemcy, gdzie wybory organizuje administracja centralna - mówi wysokiej rangi polityk PiS.
Gazeta przypomina też, że rząd zamierza stworzyć centralny rejestr wyborców, który ma rozwiązać istniejący dziś problem konieczności dopisywania się przez głosujących, jeśli chcą głosować poza miejscem zamieszkania.
