https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Potrzeba miłości jednej osoby

Katarzyna Kaczór
Pieczenie ciasteczek, sprzątanie, zakupy, wydawanie pieniędzy i... mycie zębów - maluchy z bydgoskiego domu dziecka poznają życie od podszewki.

Pieczenie ciasteczek, sprzątanie, zakupy, wydawanie pieniędzy
i... mycie zębów - maluchy z bydgoskiego domu dziecka poznają życie od
podszewki.

<!** Image 2 align=right alt="Image 15902" >Dwanaścioro podopiecznych placówki od kilku miesięcy spędza czas w
„grupie mieszkaniowej”. Mają osobną kuchnię, łazienkę, pokoiki, a w
nich swoje szafki, ulubione zabawki.

Mama w marzeniach

- Piętnaście lat temu, gdy zaczynałam pracę w domu, pamiętam, że w
łazience leżały ubranka poukładane w kostę i brało się z tej kosteczki
np. bluzeczkę i ubierało się dziecko - wspomina pani Małgorzata,
opiekunka grupy. - Teraz każdy ma swoje ubranie, gdzieś na nich jest
znaczek, po którym maluch poznaje - to jest moje. One bardzo potrzebują
mieć rzeczy tylko dla siebie.

Pokoje są jasne i przestronne. - Dawniej w jednej sypialni spało
około 14 dzieci. Gdy jedno z nich, chore zbudziło się w nocy, reszta
płakała. Teraz są małe pokoiki, jest kameralnie, spokojnie.

„Filipczaki” mają piękną łazienkę. - Niektóre dzieci w domach myły
się w misce. Tu nie wiedziały, jak się zachować w prawdziwej łazience.

W piątek cała energia mieszkańców domu zogniskowała się w kuchni.
Wszyscy smażyli faworki. Dzieci ubrane w fartuszki wyciskały w cieście
serduszka, choinki, gwiazdki. Przy okazji okazało się, co tak naprawdę
maluchy lubią najbardziej jeść. - Na obiad chleb - powiedział Mateusz.
- Ziemniaki - przekrzykiwał go Wojtek. - Ja naleśniki z czekoladą -
mówi Ola. - Zupę z czekoladą. A ja pomidorową. Czekoladę! - Moje
marzenie... Żeby Mikołaj przyniósł lalkę i wózek - zastanawia się Ola.
- A moje... iść do mamy - stwierdza Gosia. - Moja mama ma na imię
Krysia, a tata Piotr. - A moja Beata. Taty nie mam. Nie kocham go, był
brzydki, bił mamę... Jest tam - wskazuje dziewczynka na podłogę. - Jej
tata umarł... - wyjaśnia Gosia.

Dyrekcja zezwala rodzicom na odwiedziny. Codziennie od 10 do 18.
Bywa, że rodzice przychodzą przez kilka tygodni regularnie, potem
gdzieś znikają. Ich pociecha cierpi i czeka.

Kartoteka to nie dom

Na adopcje największą szansę mają dzieci najmłodsze, chociaż
wszystki są mądre i śliczne. - Mają tu wszystko, czego dusza zapragnie
- zapewnia Hanna Ciurko, dyrektor „Filipka”. - Oprócz indywidualnej
przynależności do dorosłego opiekuna. Potrzebują miłości jednej osoby.
Wkrótce powstanie zespół placówek opiekuńczo - wychowawczych w
Bydgoszczy. Będzie to ‚Filipek”, Pogotowie Opiekuńcze na Traugutta,
Bydgoskie Centrum Wsparcia Rodziny, nowo powstający dom dziecka przy
przy ul. Toruńskiej i, być może, rodzinne domy dziecka. Oprócz tego,
przy „Filipku” chcemy stworzyć ośrodek adopcyjny. Procedury
administracyjne już zostały uruchomione. Chodzi o to, żeby przyszli
opiekunowie mieli kontakt z naszym domem, z naszymi wspaniałymi dziećmi
na żywo, a nie tylko poprzez kartotekę.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski