https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poszukiwacze gwiazdki

Tadeusz Oszubski
Naukowcy od dawna próbowali wyjaśnić, czym była gwiazda betlejemska, która zapowiadała narodziny Jezusa. Wyniki najnowszych badań rzuciły więcej światła na charakter i datę tego zjawiska.

Naukowcy od dawna próbowali wyjaśnić, czym była gwiazda betlejemska, która zapowiadała narodziny Jezusa. Wyniki najnowszych badań rzuciły więcej światła na charakter i datę tego zjawiska.

<!** Image 3 align=none alt="Image 202257" >

W wieczór wigilijny zwyczajowo wypatrujemy pierwszej gwiazdy, jaka pojawi się na ciemniejącym niebie. Gdy zaświeci gwiazda wigilijna, to znak, że czas rozpocząć wieczerzę. Ten element chrześcijańskiej tradycji odnosi się do Gwiazdy Betlejemskiej, która, jak podaje Nowy Testament, miała rozbłysnąć tuż przed narodzinami Jezusa.

<!** reklama>

Tradycja a Biblia

Gwiazda betlejemska zwiastował narodziny Zbawiciela i prowadziła do stajenki przybyszów z dalekich krain. Ewangelia wg św. Mateusza tak opisuje tzw. Pokłon Trzech Króli: „Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejemie (...) mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy. (...). Gwiazda, którą ujrzeli na Wschodzie, wskazywała im drogę, a doszedłszy do miejsca, gdzie było dziecię, zatrzymała się. (...) wszedłszy do domu, ujrzeli dziecię z Marią, matką jego, i upadłszy, oddali mu pokłon, potem otworzywszy swoje skarby, złożyli mu w darze złoto, kadzidło i mirrę”.

Według historyków Trzej Królowie ofiarowali Jezusowi w ubogiej stajence największe kosztowności tamtej epoki. Wartość złota znacznie przewyższała dzisiejszy kurs tego kruszcu. Kadzidło było ekskluzywnym towarem, a mirra szczególnie cenną substancją, żywicą z drzewa Commiphora myrrha, służącą do wyrobu leków przeciwzapalnych, kadzideł i substancji do balsamowania zwłok. Według uczonych, cytowany fragment ewangelii, spisany ok. 100 lat po narodzinach Jezusa, dowodzi, że postać i działalność Chrystusa cieszyły się szacunkiem wśród mistyków Bliskiego Wschodu. Historycy, z braku wzmianek o Trzech Królach w innych źródłach pisanych, uznają wędrówkę mędrców ze Wschodu do Betlejem za metaforę. Faktem jest, że dopiero w średniowieczu Trzem Królom przypisano imiona Kacper, Melchior i Baltazar oraz charakterystyczny dla każdej z tych postaci wygląd fizyczny (Biblia nie podaje nawet, że było ich trzech, a jedynie mowa jest o trzech darach - przyp. red.).

Inaczej ma się sprawa z gwiazdą betlejemską. Zdaniem amerykańskiego uczonego dr. Michaela Molnara z Rutgers University w New Jersey, pojawienie się tego znaku można wyjaśnić w kategoriach naukowych. Dr Molnar przeanalizował treść księgi „Mathesis” napisanej w 334 r. n.e. przez Firmikusa Maternusa, rzymskiego astrologa nawróconego na chrześcijaństwo. Na tej podstawie amerykański ekspert stwierdził, że gwiazda betlejemska nie była, jak wcześniej zakładano, zjawiskiem astronomicznym takim, jak supernowa lub kometa, ale złożonym zjawiskiem astronomiczno-astrologicznym.

Dr Molnar wziął pod uwagę również symbolikę astronomiczną i astrologiczną na rzymskich monetach z okresu od I w. p.n.e. do I w. n.e. Na podstawie wszystkich tych źródeł ekspert ustalił, że gwiazda betlejemska to podwójne zaćmienie Jowisza, do którego doszło 20 marca oraz 17 kwietnia 6 r. p.n.e. Według dr. Molnara, zjawisko to miało ogromne znaczenie zarówno dla starorzymskich astrologów, jak i ich odpowiedników działających w Ziemi Świętej oraz na Półwyspie Arabskim, a więc ewangelicznych mędrców ze Wschodu. Ludzie uprawiający tę profesję byli bardzo popularni w Judei i mogli zinterpretować to, co działo się na niebie, jako znak narodzin mesjasza przepowiadanego przez proroków Izraela.

Wenus i Jowisz

Wyjaśnienie zjawiska gwiazdy betlejemskiej zbliżone do hipotezy Molnara postawił australijski astronom dr Dave Reneke, wykładowca i kierownik projektów badawczych w Port Macquarie Observatory w australijskim stanie Nowa Południowa Walia. Dr Reneke wykorzystując specjalistyczny program komputerowy sporządził mapę dokładnych pozycji ciał niebieskich widocznych 2 tys. lat temu na nocnym niebie nad Ziemią Świętą. Punktem odniesienia była treść Ewangelii wg św. Mateusza oraz wcześniejsze ustalenia innych badaczy z dziedziny archeoastronomii.

- Astronomia dysponuje już oprogramowaniem pozwalającym odtworzyć dokładną sytuację na nocnym niebie w dowolnym punkcie Ziemi na przestrzeni minionych tysięcy lat - wyjaśnia dr Reneke. - Wykorzystując to narzędzie ustaliłem, że dla obserwatora żyjącego na Bliskim Wschodzie w 2 r. p.n.e. Wenus i Jowisz znajdowały się bardzo blisko siebie tworząc silnie świecący punkt. To mogło zostać uznane za znak nadnaturalnych zdarzeń, o których nadejściu mówiły krążące w tamtych czasach przepowiednie. Nie ma oczywiście stuprocentowej pewności, że Wenus z Jowiszem stanowiły gwiazdę betlejemską, ale żadne inne objaśnienie nie pasuje do faktów oraz tego, co przekazuje chrześcijańska tradycja. Bazując na takich danych można ustalić, kiedy światło Jowisza i Wenus było najlepiej widoczne nad Betlejem, a to jest równoznaczne z datą narodzin Jezusa. Pomiary wskazują, że chodzi o 17 czerwca 2 r. p.n.e.

Ustalenia australijskiego naukowca wskazują, czym mogła być gwiazda betlejemska, jednak podobnie do analiz dr. Molnara podają datę narodzin Jezusa sprzeczną z tradycją Kościoła. Zdając sobie z tego sprawę dr Reneke podkreśla, że jego praca ma charakter czysto naukowy.

- Moje badania nie mają godzić w niczyje przekonania religijne - zapewnia dr Reneke. - Uważam, że wyniki, jakie uzyskałem, przynoszą chrześcijaństwu korzyść, bo potwierdzają, że faktycznie na niebie widoczny był w tamtym czasie jakiś jasno świecący obiekt. Niestety, mieszanie się nauki do religii wyprowadza niektórych ludzi z równowagi, ale przecież moje ustalenia nie podważają zasad wiary, a nawet mogą tę wiarę umacniać.

Prawdę powiedziawszy, sam Kościół miał kłopoty z ustaleniem daty narodzin Jezusa. Do końca IV w. n.e. za dzień, w którym przyszedł na świat Zbawiciel, uznawano zamiennie 25 grudnia, 6 stycznia, 28 marca, 19 kwietnia albo 20 maja. Przyczynę takich rozbieżności stanowiła metoda, bo w ustalaniu daty opierano się nie na analizie faktów historycznych, ale na rozważaniach mistyczno-teologicznych. Według historyków Kościoła na ostateczny wybór daty 25 grudnia jako święta Bożego Narodzenia wpłynęła chęć przejęcia przypadającego na ten dzień najważniejszego święta kultu Mitry, bliskowschodniego bóstwa popularnego w pierwszych wiekach n.e. Jak widać, było to posunięcie skuteczne, bo dziś Boże Narodzenie świętuje jedna trzecia świata, a o Mitrze pamięta tylko garść ekspertów.

Dionizy namieszał

Najpopularniejsza hipoteza naukowa bliska tradycji zakłada, że Jezus urodził się w okresie zimowego przesilenia w 5 lub 6 r. p.n.e. Różnica kilku lat powstała za sprawą mnicha Dionizego zwanego Małym, który na początku VI w. popełnił błąd układając kalendarz gregoriański.

Część historyków dowodzi, że skoro wg ewangelii Jezus narodził się za rządów Heroda, to musiało do tego dojść przed 4 r. p.n.e., kiedy zmarł Herod. Ewangelie mówią też, że spis ludności, na który Maria z Józefem wyruszyli do Betlejem, zarządził cesarz August. Według źródeł historycznych taki spis faktycznie się odbył, ale dopiero w 4 lub 5 r. n.e., a więc co najmniej 8 lat po śmierci Heroda. Już Ojcowie Kościoła zmagali się z tym problemem. Według analiz św. Ireneusza, biskupa Lyonu żyjącego w latach 140-202 n.e. i opierającego się na zaginionych dziś relacjach uczniów Jezusa, Zbawiciel został ukrzyżowany, gdy miał ok. 50 lat. Jeśli kaźń na Golgocie miała miejsce w 33 r. n.e., to Jezus musiałby urodzić się jeszcze wcześniej, np. w 17 r. p.n.e.

Poszukiwania uczonych poszerzają naszą wiedzę, ale nie zmienia tradycji, zgodnie z którą w Wigilię Bożego Narodzenia wypatrujemy pierwszej gwiazdy na ciemniejącym niebie, Gwiazdy Wigilijnej.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski